Książkowe Top 10 starego kanonu

Pastwiłam się w ubiegłym tygodniu nad książkami gwiezdnowojennymi, jednak są przecież i takie, które da się czytać i to nawet z przyjemnością. Szkoda, że w gruncie rzeczy jest ich tak mało, że nie miałam najmniejszego problemu z wybraniem mojej dziesiątki. Czy Wasze ulubione książki się na niej też znalazły?

10. Wektor pierwszy – R. A. Salvatore (1999)

Pierwszy tom serii Nowa Era Jedi to naprawdę całkiem przyjemna lektura. Stosunkowo niewiele Luke’a Skywalkera i ferajny, ciekawe wprowadzenie nowej rasy, która wniosła przyjemny powiew świeżości do starwarsowego świata. Uwielbiam książki i filmy przygodowe, zwłaszcza te z cyklu „Naukowcy natknęli się na coś nieznanego i groźnego…”, a tak właśnie poprowadzono fabułę. Szkoda, że kolejne części cyklu były już nieco schematyczne.

9. Revan – Drew Karpyshyn (2011)

Jestem takim inżynierem Mamoniem, lubię grać w te gry, które znam i na moim dysku do dzisiaj znajdują się oba KotORy (i obie części Diablo!). Historia w nich nakreślona była tajemnicza, spójna i naprawdę intrygująca, nic zatem dziwnego, że skoro jej twórca zabrał się za pisanie dalszej części perypetii dawnego Lorda Sithów, było ciekawie. Znowu spotykamy Revana, Bastilę i Wygnaną Jedi i jest naprawdę smacznie! Niestety, książka jest elementem promocji gry The Old Republic i dużą jej część wypełniają przygody niejakiego lorda Scourge’a, które czyta się jak zapis kolejnych etapów przechodzenia gry komputerowej. Bez nich byłoby zdecydowanie lepiej i na pewno wyżej w moim małym rankingu.

8. Rozdroża czasu – Paul S. Kemp (2010)

Jakkolwiek podróże w czasie to raczej domena Star Treka niż Gwiezdnych wojen, tę pozycję czytało się całkiem przyjemnie i bez unoszenia brwi z niedowierzaniem (zbyt częstego w każdym razie). Zderzenie bohaterów z czasów Wielkiej Wojny Nadprzestrzennej i tych z czasów Nowej Republiki było całkiem zadowalające, a lignan, tajemniczy minerał wzmacniający umiejętności użytkownika Ciemnej Strony, nie jest aż tak naciąganym pomysłem jak chociażby kryształ Kaiburr. A może po prostu lubię sithową historię i wzmianki o Sadowie sprawiają, że przełknę wszystko?

7. Seria X-wingi – Michael Stackpole i Aaron Allston (1996-1999)

Jak daleko mi do Rebelianta, tak jestem fanką Wedge’a Antillesa. Spodobał mi się, jak miałam lat naście, a potem polubiłam go po prostu jako sympatycznego pilota i przyjaciela głównych bohaterów. To pierwszy powód, dla którego uwielbiam serię x-wingową. Drugi? Książki napisane są znakomicie, nieśmiertelni Skywalkerowie z przyległościami to bohaterowie czwartoplanowi, w dodatku, chociaż nie znam się na lotnictwie i wojskowości, wszystko wyłożone jest jak krowie na łące i rozumiem, o co chodzi. Wiem, że niektórzy marudzą, że tylko tutaj pilot rozwala myśliwcem okręt, ale w końcu to Gwiezdne wojny!

6. Trylogia Hana Solo – A. C. Crispin (1997-1998)

Charakter Hana Solo bez wątpienia nieco zmienił się od czasu spotkania naszych bohaterów w kantynie Mos Eisley, a mnie właśnie spodobał się ten cyniczny drań, siedzący z panienką w knajpie, strzelający pierwszy do łowcy nagród… Dużo takiego Hana jest właśnie w tych książkach, w dodatku są świetnie poprowadzone fabularnie pomysły całkiem nowe i w dodatku trzymające się kupy, ładnie zgrane z tym, co dotychczas na temat Hana zostało napisane. I już wiemy, skąd wziął się ten dług Chewiego!

5. Cienie Imperium – Steve Perry (1996)

Pierwszy projekt multimedialny w świecie Gwiezdnych wojen zaowocował znakomitym soundtrackiem, opracowanym specjalnie na jego potrzeby, umiarkowaną grą komputerową oraz dobrą książką. Może zachwycam się tym dlatego, że era Imperium jest po prostu moim ulubionym okresem w uniwersum Star Wars, a może tym, że fabuła poprowadzona jest z jajem, coś się dzieje, nowi i starzy źli doskonale się uzupełniają… Plus Lord Vader, nieskażony jeszcze wizją Anakina „Drewna” Skywalkera. Ach, czy już wspominałam o Dashu Rendarze, czyli klonie Hana Solo z jego łajdackich czasów?

4. Wojny Łowców Nagród – K.W. Jeter (1998-1999)

Boba Fett… czy ktoś potrzebuje innego argumentu? No dobrze… Boba Fett, książę Xizor, Kuat z Kuat, Darth Vader i Imperator. Intrygi, zabójstwa, Gildia Łowców Nagród i co rzadkie w tym świecie – żadnego mamlania o przeznaczeniu, Mocy i innych tego typu kwiatkach. Świetnie poprowadzona akcja wciąga od pierwszego akapitu, a oczekiwanie na kolejne tomy jak rzadko były dla mnie prawdziwą torturą. Więcej nie napiszę w przypadku tej trylogii spoilery są wysoce niewskazane.

3. Posłuszeństwo – Timothy Zahn (2007)

Timothy Zahn nie bez powodu nazywany jest jednym z najlepszych autorów, którzy pomagali tworzyć świat Star Wars. W Posłuszeństwie znakomicie nakreślił portret nie tylko znanych nam już bohaterów, ale również szturmowców Imperium, którzy nie do końca zgadzają się na samowolę niektórych oficerów i postanawiają sami upomnieć się o sprawiedliwość imperialną. W tle przewija się Lord Vader, księżniczka Leia, Luke i Han, uwikłani w odwieczną pogoń kotka i myszek, pojawia się też wielka miłość większości fanów Mara Jade. Fabuła znakomita. Oby szybko pojawiło się tłumaczenie drugiej części!

2. Dziedzic Imperium – Timothy Zahn (1991)

Książka, która zapoczątkowała wielki boom na kontynuacje gwiezdnowojenne, ale nie będziemy jej mieli tego za złe. Wspaniałe nowe postaci wielki admirał Thrawn i Mara Jade, mistrzowska intryga i dużo humoru sprawiły, że ta powieść to już klasyka. W końcu nie każde dwudziestolecie książki z uniwersum Star Wars zostaje oficjalnie uczczone! Niestety, kolejne części nie były już aż tak dobre, przynajmniej dla mnie.

1. Trylogia Bane’a – Drew Karpyshyn (2006-2009)

To jest to! Chociaż moja nienawiść do Dartha Bane’a datowała się od Mrocznego widma i od wprowadzenia idiotycznej Zasady Dwóch (parę miłych słów pod jej adresem tutaj), a po komiksie Jedi vs. Sith tylko mi się pogłębiło, to jednak lektura pierwszej części trylogii sprawiła, że ta postać mnie zdecydowanie zaciekawiła. Wreszcie Sith, który dąży do własnego celu zgodnie z logiką i zdrowym rozsądkiem. Wreszcie Uczeń, który jest samodzielną postacią, a nie kopią (nieudaną!) swojego pana. Wreszcie nie ma jojczenia o tym, co się stało i co się właściwie mogłoby jeszcze stać. Do tego świetna intryga, znakomite postaci poboczne i nowości zgrabnie włączone do kanonu. Więcej!