35 powodów, dla których kochamy „Star Wars” – część 3

Dlaczego kochamy Gwiezdne wojny? Każdy z nas ma swoje powody. Z okazji rocznicy premiery Nowej nadziei, członkowie naszej redakcji postanowili zastanowić się, co tak naprawdę sprawia, że cenią sobie Gwiezdne wojny. Oto trzecia z czterech części zestawienia 35 powodów, dla których kochamy Star Wars na 35-lecie Star Wars.

21. Za fandom i ludzi współtworzących go

Zawsze wychodzę z założenia, że każdy wytwór autorski nie istniałby bez osób, które widzą w nim swą cząstkę i darzą uwielbieniem (nie mylić ze ślepym fanatyzmem). Stąd też Gwiezdne wojny zostałyby szybko zapomniane, gdyby nie fani dostrzegający w nich pewną część siebie i dzielący się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Miałem okazję poznać wielu wspaniałych ludzi w różnym wieku, których zaangażowanie w organizacje imprez masowych z motywem kosmicznej sagi budzą we mnie szacunek. Wierzę, że z upływem czasu liczba takich ludzi się tylko powiększy, a fandom będzie rósł w siłę i dostatek.

22. Za Yodę i Obi-Wana

Ich mądrość oraz przenikliwość towarzyszyła mi od chwili pojawienia się obydwu wielkich mistrzów Jedi. Nie chodzi tu tylko o ich umiejętności w fechtunku czy posługiwaniu się Mocą, skłaniają nas ku wierze w to, że prawdziwa siła każdego z nas (nawet Jedi) tkwi w umyśle, a jedynymi przeszkodzami stojącymi nam na drodze jesteśmy my, ogarnięci strachem i niepewnością. Pamiętajcie więc, jeśli zwątpicie w siebie, będzie ktoś obok Was, zawsze.

23. Za cytaty i wydarzenia, które na zawsze zmieniły popkulturę

Od „I am your father” poczynając, po „May the Force be With You” czy „Size matters not”, w dzisiejszym świecie pojawiają się w licznych produkcjach filmowych, zarówno tych poważniejszych, jak i tych wykonanych z lekkim dystansem oraz poczuciem humoru. Niezależnie od sposobu wykorzystania, zawsze będą one wizytówką wkładu, jakie Gwiezdne wojny wniosły w popkulturę.

24. Za eklektyzm kulturowy

Ilekroć podsumowywałem nawiązania występujące w Gwiezdnych wojnach, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że gdzieś już to widziałem. Owszem, uniwersum to składa się z koegzystujących ze sobą kultur i ich przedstawicieli, często odpowiadających charakterowi działania. Mamy tu kulturę plemion osiadłych na pustyni Tuskenów, którzy przywodzą na myśl ludy afrykańskie czy heterogeniczne pod względem rasowym Coruscant do złudzenia przypominające Stany Zjednoczone. Zresztą mamy tu styczność z odniesieniami do kultur azjatyckich, europejskich czy nawet starożytnych, a to zaledwie wierzchołek ogromnej góry lodowej.

25. Za gry wszelakiego rodzaju

Dają odprężenie, pozwalają na pobudzenie wyboraźni, ale przede wszystkim dzięki nim możemy poznać także ciekawych ludzi. Mowa tu oczywiście zarówno o grach komputerowych (także tych online), jak i fabularnych oraz figurkowych czy karcianych. Umożliwiają przełamanie pierwszych lodów, swobodną dyskusję w trakcie rozgrywki na temat tego, kto strzelił pierwszy, a nawet nawiązanie długoletnich przyjaźni.

26. Za Jeremy’ego Bullocha… znaczy Bobę Fetta

Pana Jeremy’ego Bullocha miałem okazję poznać na Polconie 2009 i wtedy też przeprowadziłem z nim krótki wywiad na temat postaci przez niego granej oraz książek Karen Traviss dotyczących klonów, do których należał także Boba Fett. Choć pojawiały się drobne wpadki i jąknięcia w trakcie nagrywania z mojej strony, postawa i życzliwość tego aktora w podejściu do fana całkowicie mnie urzekła. Było to moje pierwsze spotkanie z odtwórcą roli jednej z postaci Gwiezdnych wojen, a zdobyty wówczas autograf dumnie oprawiłem w ramkę i powiesiłem przy swoim biurku.

27. Za ciekawe pozycje książkowe i komiksowe

Nieodłącznym elementem rozszerzającego się uniwersum Gwiezdnych wojen, a wraz z nim przybywania nowych, złaknionych przygód fanów są książki oraz komiksy. Któż bowiem nie chce odprężyć się i dowiedzieć, co ciekawego w odległej galaktyce piszczy? Choć próżno szukać w nich samych rewelacyjnych tytułów, trafiają się takie pozycje, które nie sposób zapomnieć, i do których z chęcią powracamy, wertując lub czytając ze zdwojoną uwagą.

28. Za muzykę Johna Williamsa

Od pierwszych chwil zapiera dech w piersiach i nie pozwala o sobie zapomnieć do ostatnich minut filmu. Została uznana za jedną z najlepszych w licznych rankingach dotyczących muzyki filmowej, według mnie słusznie, biorąc pod uwagę, że doskonale oddaje klimat filmu, co zdarza się rzadko i wymaga nie lada wysiłku od twórcy. Dlatego uwielbiam słuchać motywów z Gwiezdnych wojen jadąc autobusem na uczelnię czy w domu, przy włączonej wieży stereo.

29. Za walki w kosmosie

Każdy, widząc Gwiezdne wojny zachwycał się walkami w kosmosie z udziałem krążowników gwiezdnych i mniejszych myśliwców wykonujących ewolucje oraz strzelających laserami. Zresztą już pierwsza scena Nowej nadziei ukazuje zmagania niewielkiej korwety umykającej wielkiemu niszczycielowi imperialnemu. Bez nich nie moglibyśmy w żadnym wypadku mówić o jakichkolwiek „gwiezdnych” wojnach, a jedynie o filmie science fiction posiadającym pewne przesłanie, lecz pozbawione otoczki dziecięcych marzeń o podboju kosmosu.

30. Za militarną stronę

Jako wielbiciel militariów spoglądam z lubością i wypiekami na twarzy na broń oraz strategie przewijające się w filmie. Wykorzystanie ich przez żołnierzy obydwu walczących stron, różne przeznaczenie (mamy tutaj np. broń laserową, elektromagnetyczną czy ciężką) oraz zróznicowane teatry działań wojennych, w których dowódcy kierują jednostkami w walce z przeciwnikiem, to jest to, jak powiadają, „co tygryski lubią najbardziej”. Zresztą miło jest także przeanalizować błędy, jakie zostały popełnione w planowaniu i wyśmiać stronę przegraną za jej krótkowzroczność.