Przyszłość gier „Star Wars”

Dwa tygodnie temu nasz świat przeżył wstrząs, po którym nigdy nic nie będzie takie samo, jak przedtem. To samo tyczy się gier wideo. Czeka nas wywrócenie wszystkiego do góry nogami. Jakie?

W pierwszych wywiadach wysoko postawionych ludzi z LucasArts już zostało wspomniane, że in-house’owe studia developerskie skupią się nie na projektach typu The Force Unleashed czy 1313, a casualowych, mniejszych produkcjach przeznaczonych na serwisy społecznościowe oraz platformy mobilne. Jest to bezpośrednio związane z nową strategią Disney Corporation, która ma się skoncentrować właśnie na tej gałęzi naszej branży. Mając w pamięci ostatnie straty poniesione finansowe poniesione przez firmę, trudno się dziwić tej decyzji. Warto pamiętać, że najbardziej dochodowe gry ostatnich lat to wcale nie są wysokobudżetowe hity dla zapalonych graczy, a małe gry typu Angry Birds, Peggle, Bejeweled czy produkowane na Facebooka FarmVille i jemu podobne, nieskomplikowane, ale na krótszą metę bardzo wciągające i niewymagające poświęcenia wielkich ilości czasu gry, które mogą być tworzone bez problemu także przez mało doświadczonych programistów.

Można się spodziewać więcej gier typu Angry Birds: Star Wars, podobnych do niedawno wznowionego na system iOS logicznego Pit Droids, wielu prostych gierek platformowych, zręcznościowych i społecznościowych, także opartych na zapraszaniu znajomych i czerpaniu z tego zysków bliższych lub dalszych krewnych facebookowego Marvel Alliance. Niewykluczone, że pojawi się też więcej gier typu Kinect Star Wars,wykorzystujących dobrodziejstwa kontrolerów ruchowych. Sprawdzone mechanizmy wraz z lubianą przez wszystkich marką Star Wars nie mogą się nie sprzedać. Osobiście mam nadzieję zobaczyć nową wersję zapomnianej gry na stare komórki, czyli Jedi Dash, które wykorzystywało patent znany z wielu małych gier na platformy mobilne, czyli pokonywanie przeszkód coraz prędzej biegnącą postacią, z tym, że tym razem dobrze byłoby zobaczyć w akcji inne zdolności Jedi, niż tylko odbijanie strzałów mieczem. Kto wie, może czekają nas wreszcie porty i wznowienia starych gier na nowe platformy? Do tej pory LucasArts raczej tego nie robiło z grami osadzonymi w świecie Star Wars, może teraz wreszcie nadejdzie zmiana.

Dla większości z Was perspektywa samych prostych gier na 5 minut przerwy jest pewnie nieco niepokojąca. Trudno się dziwić, ale pamiętajmy, że Disney ma zamiar chętnie licencjonować markę innym, zewnętrzmym developerom. Może więc wreszcie zobaczymy długo wyczekiwany przez wielu, niegdyś zawieszony Battlefront III? Cóż, jest to prawdopodobne, ale w moim subiektywnym odczuciu dużo bardziej jest wznowienie serii The Force Unleashed, którą dobrze pamięta znacznie więcej graczy. Sęk w tym, że ciężko byłoby poprowadzić dobrą linię fabularną w grze będącej kontynuacją katastrofalnej dwójki, ale kto wie, może ktoś wpadnie na jedyny sensowny w tej sytuacji pomysł i „threequel” będzie się rozgrywał w innych czasach, z innymi bohaterami, pośrednio połączonymi ze starymi…

Fani gier strategicznych na razie nie mają za bardzo na co liczyć, ponieważ z roku na rok gatunek ten stopniowo umiera w świecie gier AAA, a jak wiemy, małe studia raczej mają niewielkie szanse na pozyskanie tej licencji. Choć z drugiej strony, gdyby zainteresowali się tematem twórcy np. Civilization albo sagi Total War, na pewno Disney nie miałby wiele przeciwko, a produkt wyjściowy byłby bez dwóch zdań wysokiej jakości. Za to też warto trzymać kciuki. Dużo bardziej prawdopodobny jest powrót świata SW do RPG. Po pierwsze, trzeba postarać się uratować cierpiące na zbyt małą ilość MMO w MMORPG The Old Republic, ale to już raczej pozostanie w gestii Electronic Arts i BioWare. Po drugie, jak udowodniła saga Mass Effect, gracze lubią dobrze opowiedziane, filmowe RPG, a po jej części trzeciej gracze czują głód na więcej. Niemożliwe jest raczej, by BioWare było odpowiedzialne za kolejną część (i dobrze, w końcu ojcowie studia odeszli po Mass Effect 3), więc prawdopodobnie dostaniemy grę od zupełnie nowej ekipy osadzoną w nowych realiach, opartą na innych pomysłach niż trylogia o Starej Republice. Trzymajmy kciuki, by trywialny niby pomysł szybko zaskoczył.

W całym tym gdybaniu przeoczyłem jedno. Za dwa lata, gdy wyjdzie Epizod VII (kiedy to na 100% będziemy mieli nieprawdopodobny wysyp wszystkiego związanego ze Star Wars, w tym gier, z których większość będzie sklecona naprędce) cały dotychczasowy kanon po Epizodzie VI być może legnie w gruzach i jego zdecydowana część będzie się z nami musiała pożegnać. W związku z tym, wszystkie gry, które dopiero zaczynają być produkowane lub są dopiero w mniej lub bardziej sprecyzowanych planach będą tworzone pod ten nowy Expanded Universe vol. 2, w którym nie będzie miejsca na sporą część współczesnych gier, stąd najpewniej będziemy zmuszeni pożegnać się między innymi z Jedi Outcast oraz Jedi Academy a także z wizją ich ewentualnych sequeli. Spora część twórców licencjonowanych gier (zwłaszcza, jeśli miałoby to być RPG) prawdopodobnie wybierze stabilniejszy okres przed Epizodem I nie tylko dlatego, żeby móc włączyć odwołania do innych dzieł z EU, ale też by zagwarantować sobie stabilność i utrzymanie się dzieła w kanonie bo pamiętajmy, że nadchodzą nie tylko Epizody VII, VIII i IX i towarzyszące im książki/komiksy/seriale, ale także kolejne filmy, które według zapowiedzi wychodzić mają co jakieś 2-3 lata.

Nadchodzi nowa era Star Wars, to pewne. Oby pełna była dobrych gier, które godnie towarzyszyć będą nam w nowej rzeczywistości, którą witamy zarówno z obawami, jak i entuzjazmem. Bo choć zapewne (bo w końcu nigdy nic nie wiadomo) z bólem pożegnamy stare Expanded Universe, w końcu jest szansa na koniec posuchy, która dotkliwie dała się odczuć fanom interaktywnego świata Gwiezdnych wojen.