„Jedi oczami łotra”

Siedzicie sobie przy barze, sączycie drinki, rozmawiacie o rozmaitych rzeczach, kiedy nagle do środka wchodzi zakapturzony mężczyzna i mówi, że ma dla Was zadanie…

Znacie to? Znamy! To posłuchajcie dalej!

Facet w czarnej szacie z kapturem przywitał się z Wami i powiedział, że nazywa się Bobo… Dodał też, że potrzebuje pomocy i że tylko Wy możecie go uratować…

Bez wątpienia twórcy historii opublikowanej na łamach przedostatniego numeru Star Wars Komiks są zapalonymi graczami RPG tak zaczyna się co najmniej połowa historii prowadzących do epickich przygód, mających na celu zdobycie sławy i punktów doświadczenia (dodatkowo kilku kredytów, no dobrze, niech będzie kilkunastu tysięcy!). I choć co bardziej wymagający czytelnik może w tym momencie szeroko sobie ziewnąć i poprosić o inne danie, tu jednak nie będzie nudno. Opowieść o swoim nietypowym zleceniu snuje bowiem Villie Grahrk, najemnik Devaronianin, którego czytelnicy poznali już w wydaniu specjalnym Star Wars Komiks z 2011 r. Postać ma zarówno wielu fanów, jak i wielu przeciwników, którzy chętnie wydarliby go z kart każdego komiksu, w którym się pojawia, nie można mu jednak odmówić jednego: jest miłym urozmaiceniem świata Gwiezdnych wojen.

Tym razem Villie opowiada o swoim wielkim wyczynie, jakim miało być zdobycie skarbu Jedi i jego domniemana współpraca z zakapturzonym mężczyzną, którego uczniem był dziwnie pomalowany na czarno i czerwono Zabrak. Oczywiście, każdy fan już wie, o co chodzi, a zważywszy na to, w jakim stylu poprowadzono narrację, wiadomo również, co o niektórych jego fragmentach myśleć. Komiks ma całe mnóstwo niewymuszenie zabawnych scen jeśli ktoś zastanawiał się kiedyś, jak Darth Sidious spędza wakacje, i w co może zmienić się żądny skarbu Yoda, gorąco polecam.

Scenariusz przyzwoity, a jeśli chodzi o rysunki, również jestem mile zaskoczona. To właśnie one często odrzucają mnie od produkcji Dark Horse, tutaj jednak były całkiem zgrabne obcy wyglądali jak obcy, twarze (pyski?) bohaterów nie zmieniały się co dwie strony. Okładka też wywołała u mnie niekontrolowany wybuch śmiechu. Jednym zdaniem: warto przeczytać, starwarsowa rozrywka w godnym wydaniu.

Ogólna ocena: 7/10
Fabuła: 8/10
Klimat: 6/10
Rysunki: 7/10
Kolory: 7/10