To nie są bohaterowie, których szukacie

Pamięć bywa bardzo często zawodna, zwłaszcza w chwilach, gdy chcielibyśmy móc odtworzyć w przyszłości poszczególne wydarzenia oraz postacie, z którymi się już zetknęliśmy. Nie inaczej jest w przypadku oglądanego przez nas filmu, którego fragmenty i detale, pominięte na początku, zostają przyswojone przez nasz mózg dopiero wraz z kolejnymi seansami. Fani Gwiezdnych wojen z pewnością przeżywają ten sam problem, odkrywając coraz to nowsze smaczki, błędy twórców i postacie drugo, a nawet trzecioplanowe. Jednak dostrzeżenie tych aspektów zawdzięczają często spostrzegawczości, wnikliwej analizie poszczególnych scen i szczęściu. Niniejszy artykuł postanowiłem poświęcić bohaterom, których losy interesują niewiele osób, a ich role były na tyle mało znaczące, iż nie doczekały się kontynuacji.

W dalszej kolejności nie należy przejść obojętnie obok pewnego trefnisia z Pałacu Jabby, czyli kowakiańskiej małpojaszczurki, Salaciousa B. Crumba. Rola tego skromnego stworzenia ograniczała się co prawda do zabawiania Jabby (za co otrzymywał wikt i opierunek), jednak w razie niepowodzenia i gniewu Hutta mógł zostać pozbawiony życia. Salacious pojawiał się kilka razy w Powrocie Jedi i tak naprawdę nie odegrał znaczącej roli w filmie. Warto przy tym wspomnieć, że nazwa rasy, do której należał, została ujawniona dopiero w podręczniku do gry wydanym w 1990 roku. Także Teek, którego mogliśmy podziwiać w Ewokach: Bitwie o Endorbył postacią nietypową. Jako najszybciej biegający stwór swej rasy, nie doczekał się należytego splendoru, w przeciwieństwie do Wicketa, miał jednak dość spory udział w uwolnieniu młodej rozbitki Cindel Towani z rąk watażki rasy sanyassańskiej, Teraki.

Niejednokrotnie w Star Wars trafiały się mniej urodziwe istoty, stanowiące skrzyżowanie humanoida ze zwierzęciem występującym w naszym świecie. Tę listę mógłby otwierać niejaki Tzizvvt. Osobnik ten o dziwnie brzmiącym imieniu i fizjonomii owada był tak naprawdę archeologiem. Przez bywalców kantyny Chalmuna w Mos Eisley uważany był nawet za szalonego bajarza. Okazał się jednym z wielu świadków zdarzenia, do jakiego doszło, gdy młody Luke Skywalker i Obi-Wan Kenobi przestąpili progi lokalu na Tatooine. Swój debiut zaliczył co prawda w Nowej nadziei, niemniej nie poprzestano na jego obecności wyłącznie w tym filmie. Zagościł również w komiksie Marvela Star Wars 2: Six Against the Galaxy, a jego historię rozwinął belgijski pisarz Tim Veekhoven na łamach bazy danych Hyperspace znajdującej się na oficjalnej stronie Star Wars.

Jeżeli doszłoby do zorganizowania plebiscytu na najbrzydszego ze stworów uniwersum Gwiezdnych wojen, wysokie miejsce na podium zająłby z pewnością baragwiński handlarz bronią Hermi Odle. Był częstym gościem w Pałacu Jabby, lecz w filmie okazał się wyjątkowo ciężki do wyśledzenia przez przeciętnego widza. Przy dokładniejszym przyjrzeniu się, przypomina on istotę rasy ludzkiej, która poddana została nadmiernej dawce promieniowania i zmaga się z niewyobrażalnym cierpieniem. Na ironię zakrawa zaś fakt, że pomimo zawodu, jaki wykonywał, jego rasa zaliczała się do miłujących pokój i odznaczających się wyjątkową delikatnością. Pająkowaty Sic-Six, nazwany tak ze względu na posiadanie sześciu par oczu, jest natomiast dostrzegalny jedynie przez chwilę na ekranie Powrotu Jedi. W przeciwieństwie do innych pająków, był pozbawiony podziału ciała na segmenty, a operujący nim lalkarz na planie filmowym miał nie lada wyzwanie do sprostania: musiał wykorzystać materiał imitujący podłoże i wykonać otwór, aby za pośrednictwem dłoni móc poruszać głową oraz tułowiem swojej lalki.

Kolejny osobnik wydaje się być pewnego rodzaju ukłonem w stronę Flinstonów, konkretniej mowa tu o niewielkim mamucie wykorzystywanym tam jako odkurzacz przez Vilmę. Jak się okazuje, skojarzenie jest nieprzypadkowe, bo ten niewinnie wyglądający i tajemniczy Attark (naprawiający broń i wysysający krew niczym wampir) był wzorowany na odkurzaczach produkowanych przez amerykańską firmę Hoover. Twórcy szkiców koncepcyjnych poszli jednak o krok dalej i ochrzcili Attarka mianem „Dogephanta” ze względu na podobieństwo do krzyżówki psa ze słoniem.

Czytając Opowieści z Pałacu Jabby pod redakcją Kevina J. Andersona, z pewnością pamiętacie miłosną historię Shistavaneniana imieniem Lak Sivrak i przedstawicielki rasy Lamproid, Dice Ibegon. Co ciekawe, wątek fabularny z opowiadania przewija się również w Nowej nadziei, gdzie widzimy przez krótką chwilę Ibegon, a właściwie jej dość specyficzną głowę, z której wydobywała się czerwona ciecz. Była agentką Sojuszu Rebeliantów i istotą wrażliwą na Moc, posiadającą umiejętność przemieszczania się w czasie, co niejednokrotnie była przydatne w czasie jej pracy jako rekrutera. Z racji swojego wyglądu bardzo często na planie produkcji określano ją jako „Głowa węża” lub „Śliniąca się dłoń”, później dopiero nazwana „Nake”. Umieszczając lalki tak różne od człekokształtnych, chciano zrównoważyć obecność aktorów w maskach. Groteskowy wygląd Ibegon zainteresował z początku George’a Lucasa, lecz ostatecznie postanowiono ograniczyć jej obecność do minimum.

Sporo zamieszania wzbudziła niejaka Wioslea, która w Nowej nadziei odkupuje śmigacz od Luke’a Skywalkera. Najbardziej problematyczna w związku z jej osobą okazała się szata, jaką nosiła. Przez nią bardzo często padała ofiarą oskarżeń o bycie Jedi i przynależność do Zakonu. Podobna sytuacja pojawiła w naszej rzeczywistości, gdy Hasbro wydało jej figurkę w 2009 roku, dołączając do niej miecz świetlny. Błąd oczywiście został wkrótce naprawiony, a pracownicy za niego przeprosili. Właściwie sama Wioslea, skrywająca swe oblicze pod kapturem i pojawiająca się zaledwie przez krótką chwilą na ekranie, nie dała zbyt wiele okazji do wyjaśnienia swego prawdziwego pochodzenia. Wiadomo o niej tylko tyle, że była nałogowym graczem zadłużonym u samego Jabby Hutta i potrafiła posługiwać się trzema językami.

Jeśli ktokolwiek zastanawiał się, jak mógłby wyglądać księgowy jednego z najbardziej oślizgłych pracodawców w uniwersum Gwiezdnych wojen, powinien przyjrzeć się postaci Loje Nella. Swoim mocodawcą jednak gardził do tego stopnia, że celowo popełniał błędy w swojej pracy tak, by narobić jak największe problemu finansowe Jabbie. Jego samego możemy dostrzec za Droopim McCoolem w scenie z Powrotu Jedi, gdy księżniczka Leia przebrana za łowcę nagród próbuje uwolnić zamrożonego w karbonicie Hana Solo. W czasie produkcji zyskał miano „Toadstool Terror”, a marionetka czerpała dużo z koncepcji Ralpha McQuarriego, przedstawiającej robaka drążącego skały w klifach na Tatooine. Pocieszeniem dla fanów może z kolei okazać się niejaki Ghoel, który co prawda na pierwszy rzut oka wydaje się być bezmyślnym pasożytem z wielkim jęzorem, lecz w rzeczywistości okazuje się być wysoce rozwiniętym osobnikiem, potrafiącym komunikować się z jemu podobnymi. Początkowo stwór miał polizać na powitanie C-3PO, jednak reżyser szóstej części, Richard Marquand, zalecił, by nie wystawiał on swego języka, gdyż mogłoby to zbyt mocno rozpraszać uwagę widza.

Nie ulega wątpliwości, że wcześniejsze koncepcje umożliwiły narodziny całkowicie nowych postaci. Takich przypadków można wymienić kilkadziesiąt, zarówno jeśli chodzi o indywidualne postaci, jak i rasy goszczące w książkach, komiksach czy serialach. Dowodem na to jest chociażby wczesna koncepcja samych Neimoidian, wykonana przez Douga Chianga czy arcyksięcia Poggle’a Mniejszego, przypominającego robota B1 (6). Dochodzi do tego jeszcze Kaat Thrick-Thrick, edukator galaktyczny, który stał się inspiracją dla twórcy rasy Utai (7) oraz wstępny zarys tego, jak mają wyglądać Mygeetanie, wykorzystany do stworzenia rasy Lurmen (19) występujących w Wojnach klonów. Również wśród osobników szczególnie wrażliwych na Moc mogliśmy dostrzec ponowne wykorzystanie już istniejących zamysłów. Tutaj pojawia się chociażby mistrzyni Jedi Tera Sinube, która wcześniej miała być senatorem rasy obcej (9), Matka Talzin stworzona w oparciu o jedną z koncepcji przedstawiających Dartha Maula (12), z kolei niewykorzystana Meduza-Sith z Ataku klonówto przyszła mistrzyni Jedi Tiplar (15) z Wojen klonów,natomiast projekt Mace’a Windu z Mrocznego widma posłużył do stworzenia Rig Nemy – uzdrowicielki i Jedi (17).