„Rebels 3×03: The Holocrons of Fate”

Dark Dragon: Kolejny odcinek był dla mnie przyjemniejszy w odbiorze, zdecydowanie na plus. Umacnianie więzi pomiędzy Kananem i Ezrą przy pomocy Bendu. Maul i jego knowania. W tym pięknie pokazano, jak sprytnie i szybko poradził sobie z próbą ucieczki pozostałej załogi „Ducha”. Do wad zaliczam kolejną żałosną, z góry skazaną na niepowodzenia próbę zabicia Kanana, spodziewałbym się po Maulu czegoś bardziej wyrafinowanego. Sprawa z holokronami wydawała mi się… mocno naciągana, jednak rezultat jest ciekawy – Maul dowiaduje się (tutaj moja interpretacja), że Obi-Wan żyje, Ezra zobaczył Tatooine (czyli zapewne coś związanego ze Skywalkerami i przepowiednią). Dodatkowo warto odnotować jakimi dobrami Maul dysponuje z okresu, w którym był władcą Mandalore. Odcinek wzbudził ciekawość związaną z ex-Darthem. 7/10.

JediPrzemo: Ten odcinek oglądało się nawet przyjemnie. Rozwój relacji Kanan-Ezra na pewno na plus, postać Bendu tak samo i, o dziwo, dużo lepiej mi się ogląda Maula w Rebels niż w The Clone Wars (abstrahując, że tak naprawdę to zginął w Epizodzie I). Podoba mi się to, co bohaterowie wyprawiają używając Mocy i holokronów, ponieważ zamyka to usta tym, którzy twierdzą, że techniki z Expanded Universe były przesadzone. Oczywiście muszę przyczepić się do pierwszej głupoty nowego sezonu, jaką jest Kanan w kosmosie. O mój Boże, a ja myślałem, że podobna scena z Battlestar Galactica jest naciągana, ale tutaj zaliczyłem facepalma. Mam wrażenie, że twórcom po prostu zabrakło pomysłu na próbę zabójstwa w dwadzieścia sekund i zwyczajnie poszli na łatwiznę. Odcinek oceniam na 7/10.

Nadiru: Już na dzień dobry serial oferuje nam pierwsze zaskoczenie – trzeci odcinek kontynuuje główny wątek, zamiast być poboczną historią, tak jak się tego spodziewałem. Powraca niezwykle ciekawy Bendu, podstarzały Maul i holokron Sithów, cała trójka w znakomitym stylu. Nie ukrywam, The Holocrons of Fate strasznie mi się spodobało, miało tą odpowiednią mieszankę akcji i gwiezdnowojennego mistycyzmu, bez infantylności i szczególnych głupot… no może poza droidami Maula. Za bardzo mi zaleciało Falloutem, co do Star Wars nijak mi nie pasuje. Scena, o której wspomniał Przemo wydaje się być niewiarygodna, ale zgodnie ze znanymi nam faktami, człowiek może przeżyć w międzygwiezdnej próżni nawet do 15 sekund będąc jednocześnie świadomym, więc przeżycie Kanana w tej sytuacji nie jest naciągane. Tak więc odcinek jest dobry, lepszy niż pilot i daję mu 8,5/10.

Vidar: Odcinek mi się średnio spodobał. Może dlatego, że oczekiwałem intensywnego rozwoju wątku Thrawna i skupieniu na głównym wątku, sam Maul pojawił się jak dla mnie nieco z czapy, na łatwiznę poszli też z pokazaniem uprowadzenia załogi „Ghosta”. Niemniej – potem nadrobili to sceną pomysłowej walki z Maulem i dużą dawką mistyki. Kanan w kosmosie jakoś bardzo mnie nie uderzył – to w końcu Gwiezdne wojny, za to irytowały mnie „pocieszne”droidy. Świetnie byłoby zobaczyć starcie podobne do tego, jakie zaserwowało nam komiks Old Wounds, to byłoby świetne zakończenie wątku Maula. Ogólnie źle nie było, ale po pierwszym odcinku byłem nastawiony na co innego. Daję 7/10.

Krzywy: Nie jestem wielkim fanem mistycyzmu w Star Wars rzucanego tak dosadnie i dosłownie. Gwiezdne wojny choć technicznie są baśnią – dawno temu, bardzo daleko – to mimo wszystko zawsze było dla mnie sci-fi, gdzie siły niejako magiczne były na uboczu, niewidoczne, były raczej manifestacją woli użytkownika i wizjami niż czymś namacalnym. Magia Sithów niech pozostanie w starożytnych legendach. Nie kupuję też ciągle tego odrodzonego Maula, bo to umniejsza zwycięstwo Obi-Wana w Mrocznym widmie i jest gwałtem na pierwotnej wizji Lucasa. Nie mogę się doczekać, aż upadłego Sitha wreszcie ubiją i będę go mógł wymazać z pamięci.

Wixu: A ja z kolei uwielbiam gwiezdnowojenny mistycyzm. Ten zaserwowany w trzecim odcinku był bardzo dosłowny i namacalny, jednak nie psuł przyjemności w oglądaniu. Jestem wielkim fanem holokronów w Gwiezdnych wojnach i cieszę się, że są one ważnym elementem świata. Bardzo ważnym! Wolę to, niż tuzin odcinków o schemacie „po coś lecimy, wpadamy w pułapkę, uciekamy”. Holokrony, kwestia Mocy, jej zawiłych aspektów, relacje na linii uczeń-mistrz to potencjał, olbrzymi potencjał na nadanie Rebeliantom głębi. Powrót Maula (a i wcześniej reinkarnacji Thrawna) to gwarancja, że serial będzie bawił nie tylko dziecięcych fanów Gwiezdnych wojen. Podoba mi się w miarę mroczny klimat tego sezonu, konsekwentnie odchodzimy od lukrowej stylistyki, od której robiło się niedobrze. Filoni i ekipa nie mogą tego zepsuć. 7/10.