Wielka trójka „Gwiezdnych wojen” – zwycięscy bohaterowie czy wielcy przegrani?

Poniższy artykuł zajął miejsce na podium konkursu Star Wars Extreme na najlepszy artykuł z marca 2017 roku.

Od momentu pojawienia się Gwiezdnych wojen na dużym ekranie w 1977 roku, każdy fan sagi doskonale rozpoznaje Leię Organę, Luke’a Skywalkera oraz Hana Solo – wielka trójkę bohaterów stworzonych przez George’a Lucasa, których losy miłośnicy sagi śledzą nie tylko w kolejnych filmach, ale również na stronach licznych książek i komiksów. Już od kilkudziesięciu lat przeżywamy ich kolejne przygody, kibicując, gdy stają przed kolejnymi wyzwaniami, trzymając kciuki w chwilach niebezpieczeństwa oraz podziwiając ich walkę w celu zapewnienia pokoju w galaktyce. Wielka trójka, zwycięscy bohaterowie pokonujący prawie wszystkie przeciwności losu, potrafiący wykaraskać się z każdej niemal opresji. Chciałoby się po prostu powiedzieć – wielcy wygrani. Hmm, no właśnie. Po chwili namysłu nasuwa się pytanie, czy ostatecznie na pewno są tacy wygrani? Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że chyba jednak nie do końca.

Twórcy gwiezdnowojennych opowieści nigdy nie szczędzili przygód Lei, Luke’owi oraz Hanowi, z upodobaniem sięgając po nich przy różnego rodzaju okazjach. I nic w tym dziwnego, w końcu była to przecież odpowiedź na oczekiwania fanów wyczekujących z niecierpliwością kolejnych perypetii swoich ulubionych bohaterów. Nie ma sensu przytaczać tu licznych historii, w których uczestniczyli. Jest ich tak wiele, zarówno tych sklasyfikowanych jako Legendy, jak i tych będących częścią nowego kanonu, że zabrałoby to stanowczo zbyt dużo czasu. Wystarczy przypomnieć, że mieli oni swój większy lub mniejszy udział w wielu istotnych dla historii odległej galaktyki wydarzeniach. Dla przykładu wymienię tylko kilka z nich: upadek imperatora Palpatine’a, budowa Nowej Republiki, przywrócenie Zakonu Jedi, inwazja Yuuzhan Vongów, powstanie nowego Galaktycznego Sojuszu czy, w nowym kanonie, walka z Najwyższym Porządkiem.

Wszystkie one kształtowały historię odległej galaktyki i praktycznie ze wszystkich nasi bohaterowie wychodzili obronną ręką. Oczywiście nie zawsze było łatwo; nasza trójka musiała zadać sobie nieraz wiele trudu, aby wygrzebać się z tarapatów, w które wpadła, często narażając swe życie i odnosząc rany. Kolejne historie kończyły się jednak mimo wszystko takim czy innym zwycięstwem. Z biegiem lat łatwo wręcz było nabrać przekonania, że nasi ulubieńcy są niezniszczalni i nie może im się stać nic, z czym nie poradziłaby sobie odrobina bacty. Zapominamy jednak o cenie, którą przyszło im płacić, nie zawsze na pierwszy rzut oka tak widocznej, a z czasem coraz wyższej.

Zaczęło się dosyć wcześnie, bo już w Nowej nadziei. Wszyscy doskonale znamy historię dostarczenia R2-D2 z planami Gwiazdy Śmierci oraz zniszczenia tej stacji bojowej. Potem wielka feta, medale, radosne twarze, a w tle, może nieco niewidoczne dramaty głównych bohaterów, którzy przecież dopiero co utracili rodziny. W wyniku ataku szturmowców na farmę Larsów oraz zniszczenia Alderaana, Luke i Leia tracą opiekunów, którzy ich wychowywali, domy, w których dorastali. Czy tego chcą czy nie, ich życie ulega zmianie na zawsze, a wir wydarzeń nie zostawia im nawet czasu na to, aby opłakać bliskich. Przez kolejne lata nasza wielka trójka bierze udział w przeróżnych bitwach, misjach i coraz to nowych kryzysach. Budując z takim trudem pokój w galaktyce, ciągle skaczą z miejsca na miejsce próbując rozwiązać niekończące się konflikty i nie mając tak naprawdę czasu na wytchnienie. Spokojne życie, tak powszechne dla wielu istot, to coś, co wydaje się być dla nich odległym marzeniem. Sława, którą przynosi im ich heroiczna walka staje się niejako ich przekleństwem, od którego nie ma ucieczki. Wrogowie, chcący im zagrozić nie będą nastawać tylko na ich życie, ale również na życie ich najbliższych. Szczególnie dzieci, o których galaktyka również nie zapomni.

Jaina, Jacen i Anakin Solo oraz Ben Skywalker z powodu swojego pochodzenia zostają niejako skazani na los podobny do tego, który przypadł w udziale ich rodzicom. Poczucie zagrożenia, próby porwania to coś, na co są skazani od najmłodszych lat. Młodzi obrońcy pokoju, spadkobiercy Mocy, podążając za przykładem rodziców stają z nimi ramię w ramię w pierwszym szeregu w chwilach niebezpieczeństwa. Postawa godna podziwu, ale mająca niestety swoją cenę, jak się okazuje ostateczną. W pewnym momencie okrutny los dopomina się zapłaty i zaczyna odbierać naszym bohaterom to, co dla nich najcenniejsze. Kolejne wydarzenia przedstawione w cyklach Nowa era Jedi i Dziedzictwo Jedi zabierają w tragicznych okolicznościach Chewbaccę, Anakina i Jacena Solo, a także Marę Jade, zadając tym samym głębokie rany ich rodzinom. Rany, które nie tak łatwo już zaleczyć. Jakby tego było mało dowiadujemy się o upadku Nowej Republiki, a powstały w jej miejscu Sojusz Galaktyczny od samego początku musi borykać się z zagrożeniem ze strony Sithów, które omal nie doprowadza do jego końca. Wydaje się, że dziesięciolecia walki, poświęceń, wyrzeczeń, trudów całego życia, które miały zapewnić wszystkim lepsze jutro, właściwie nic nie zmieniają. W miejsce starych wrogów pojawiają się nowi, co jakiś czas wybuchają kolejne konflikty lub wojny zwiastujące niebezpieczeństwo zagłady.

I tak, można by powiedzieć, dzieje się bez końca. W pewnym sensie nic się nie zmienia, a nasi herosi są coraz starsi, coraz bardziej poobijani fizycznie i psychiczne. Starają się poradzić sobie jakoś z demonami przeszłości, zaprzepaszczonymi szansami oraz niepewną przyszłością. Jeżeli przyjrzeć się temu wszystkiemu głębiej, to wyłania się przed nami raczej ponury obraz życia. Za bardzo nie zmienia tego nawet nowy kanon. Przebudzenie mocy również nie rozpieszcza naszych ulubieńców z odległej galaktyki. Luke Skywalker po zniszczeniu nowo odtworzonego zakonu Jedi ukrywa się na wygnaniu, Leia zamienia Rebelię na Ruch Oporu, tocząc walkę przeciwko Nowemu Porządkowi, któremu przewodzi m. in. jej własny syn, Han natomiast błąka się po galaktyce dręczony wyrzutami sumienia po przejściu swojego dziecka na ciemną stronę Mocy po to, aby w końcu zginąć z jego ręki. Na pewno wielu fanów nie takiej nagrody spodziewało się dla swoich zwycięzców i nie zakładało, że wygrana może tak gorzko smakować.

Jak zatem patrzeć na wielką trójkę? Czy bohaterowie Oryginalnej Trylogii to zwycięzcy czy może jednak przegrani? Czy pomimo wygranych bitew nie przegrali swego życia, rezygnując z własnego szczęścia? Z drugiej strony, czy gdyby porzucili ciągłą walkę na rzecz pokoju w galaktyce, to czy mogliby gdziekolwiek żyć spokojnie i bezpiecznie wraz ze swymi rodzinami? Chyba nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Zbyt wiele aspektów trzeba wziąć pod uwagę. Na pewno Lei, Luke’owi i Hanowi nie można odmówić wielu sukcesów. Ich działania przyczyniły się m. in. do obalenia Imperium Palpatine’a, przywrócenia Jedi oraz ocalenia wielu istot. Można nawet założyć, że bez ich wkładu w galaktyce byłoby trudniej żyć. Ich nieustające wysiłki, ciągła walka pomimo licznych przeciwności, narażanie własnego życia na pewno spowodowały, że w oczach wielu byli oni postrzegani jako wielcy bohaterowie. Oni sami z pewnością jednak nie patrzyli na siebie, jako na wygranych. W swym własnym rachunku zysków i strat nie wypadali już tak wspaniale. Utrata najbliższej rodziny, przyjaciół, domu i ciągłe zmaganie się z niebezpieczeństwami z pewnością nie napawały optymizmem, a wręcz przeciwnie, raczej były powodem do żalu i wyrzutów. Pomimo tylu wyrzeczeń i bezpowrotnie utraconych chwil, ciągle byli zmuszeni bronić raz za razem galaktyki, nie mogąc doczekać się momentu, kiedy będą mogli zaznać spokoju w świecie, na który z takim trudem pracowali całe życie. Poniesione straty, cierpienia, tragedie, które ich dotknęły, choć bardzo bolesne, nie załamały ich jednak i nie powstrzymały od dalszych zmagań o lepsze jutro. Zawsze potrafili się w końcu podnieść i brnąć dalej, a takiej postawy trudno nie podziwiać, a co za tym idzie również nie nabrać przekonania o ich wielkości.