Problemy Hana Solo

W pierwszy dzień lata, jak grom z jasnego nieba, gruchnęła wiadomość, że niezatytułowany jeszcze spin-off na temat Hana Solo w trybie nagłym pozbawiony został reżyserów. Oczywiście, oficjalna informacja jaką otrzymaliśmy, to lakoniczne „nie zgadzały się wizje artystyczne” pomiędzy szefową Lucasfilm Kathleen Kennedy i scenarzystą Lawrencem Kasdanem a dwojgiem reżyserów – Christopherem Millerem i Philem Lordem. A potem gruchnęła kolejna – Ron Howard zajmie fotel reżysera. Cieszyć się, czy smucić?

Spin-offy nie mają szczęścia

Jak zapewne pamiętacie podobne problemy, ale na mniejszą skalę, przeżywał Łotr 1. Tam niezgodność wizji co do kształtu filmu sprawiła, że dokrętkami zajął się inny reżyser, a sam film, ponoć, został dość znacznie zmieniony. Jak bardzo? Tego się pewnie nigdy nie dowiemy. Niemniej, Gareth Edwards nadal jest wymieniany jako reżyser filmu i dziarsko uczestniczył w jego promocji. Można powiedzieć, że został przywołany do porządku, choć to nie najlepsze określenie.

Niestety, w przypadku filmu o Hanie Solo (premiera nadal jest zapowiadana na maj 2018 roku) jest znacznie gorzej. Film pozostał bez reżysera w trakcie trwania zdjęć. Tak, nie przesłyszeliście się. Sytuacja na planie była tak napięta, że Kathleen Kennedy zwolniła parę reżyserów ze skutkiem natychmiastowym – w trakcie trwania głównych zdjęć do filmu. Czyżby okazali się oni mniej pokorni niż Gareth Edwards, reżyser Łotra 1? Wszystko na to wskazuje. Bronili swojej wizji, która najwyraźniej nie podobała się szefostwu Lucasfilmu.

Para reżyserów? Co to w ogóle jest?

Od początku pomysł, aby to Miller i Lord reżyserowali film o przygodach młodego Hana Solo wydawał mi się dość karkołomny. Po pierwsze panowie nie mieli w swoim dorobku hitów. Jakoś Klopsiki i inne zjawiska pogodowe, przy całej mojej miłości do animacji „w stylu Pixara”, jest filmem raczej słabym. Po drugie, nie bardzo rozumiem idei reżyserowania filmu we dwie osoby. Reżyser na planie jest kapitanem i dowódcą, a taki może być tylko jeden. Znam tylko jeden przykład udanego wysokobudżetowego filmu pary reżyserów. Jest to Matrix braci (a obecnie sióstr) Wachowsky. Ale to chyba fart, a nie talent, bo kolejne części trylogii są nie do oglądania. No i jeszcze Wachowscy to rodzeństwo. A jak wiadomo, rodzeństwo dogaduje się trochę inaczej…

Zostawmy na razie rodzeństwo od Matrixa o niekreślonej płci i wróćmy do filmu o Hanie Solo. Teraz już nie ma co się zastanawiać, czy Miller i Lord to dobry reżyserski duet dla filmu z poboczną historią Star Wars, bo już ich nie ma. Ja cały czas zachodzę w głowę, jak bardzo musiało być źle, i jak bardzo Kennedy z Kasdanem i duet reżyserów musieli ze sobą drzeć koty, skoro tak nagle zerwano współpracę. Z tego, co wiemy, ponoć reżyserzy mocno bronili swojej wizji. Zbyt mocno.

Ron Howard nadszedł

Bardzo szybko ogłoszono, że film dokończy… Ron Howard. I jest to decyzja z której bardzo się cieszę. Howard współpracował z Georgem Lucasem przy filmie Willow, ale przede wszystkim stworzył kilka filmów które absolutnie uwielbiam. Ron to człowiek od Pięknego umysłu, Ognistego podmuchu, Wyścigu i Apollo 13. Co tu wiele gadać, do walki o film o Hanie Solo wkracza wielkie nazwisko.

Pewnie nie odkryję Ameryki, ale rozmowy z reżyserem musiały trwać już od jakiegoś czasu, bo raczej tego typu kontraktów nie negocjuje się i nie podpisuje z dnia na dzień. Trzeba ustalić stawki, zakres uczestnictwa w promocji filmu, procent od dochodów, obowiązki i zapewne wiele więcej rzeczy, o których nam, nie-filmowcom, nawet się nie śni. Nie wspominam już o tym, że Ron Howard musiał mieć czas, aby zapoznać się ze scenariuszem, konceptami i z już nagranym materiałem. Powiem wprost. W świetle tak szybkiego zatrudnienia nowego reżysera, to że Miller i Lord wylecą było oczywiste znacznie wcześniej. Pytanie tylko, czy oni sami zdawali sobie z tego sprawę.

Kathleen Kennedy nie jest dobrą ciocią

Najpierw problemy z reżyserią Łotra 1, a teraz ze spin-offem o Hanie Solo pokazują, że Kathleen Kennedy trzyma silną ręką zarówno samą firmę Lucasfilm, jak i wizję artystyczną filmów. A może to nie sama Kathleen, a włodarze firmy – matki Disneya? Odsuńmy domniemania, bo Star Wars Extreme to nie Super Express. Możemy ją jednak bez dwóch zdań nazwać Żelazną Prezes.

Pozostaje mieć nadzieję, że tak mocne trzymanie ręki na pulsie w przypadku filmów pobocznych (a zapewne i tych głównych) zapewni nam równy poziom wszystkich produkcji. Przyznam szczerze, że informacja o tym, że to Ron Howard ma reżyserować film o młodym Hanie Solo napawa mnie optymizmem. W końcu to chyba twórca z największym dorobkiem (nic nie zarzucając J.J. Abramsowi), jaki do tej pory wstąpił na plan filmy Star Wars. Pytanie tylko, ile będzie mógł zrobić pod tak potężnym butem Kathleen.