„Rebels 4×05: The Occupation”

Kaelder

The Occupation okazał się kwintesencją tego, czym jest Rebelia, i o co tak naprawdę walczy. Z jednej strony mamy słowa Mon Mothmy, która już w poprzednich odcinkach mówiła o walce na wielu frontach i skupieniu się na szerszym kontekście, natomiast z drugiej, gdzieś tam pobrzmiewa w głowie radykalizm Sawa Gerrery. Sytuacja ulega zmianie, gdy na Lothalu odkryta zostaje baza z prototypem nowego TIE Defendera mogącego zagrozić siłom Rebelii. Przybywając na rodzimą planetę Ezry, członkowie załogi Duchów, dostrzegają jak bardzo zmienił się ten świat od czasu ich ostatniego pobytu, a także stopień w jakim został on zniszczony przez Imperium. Jak już zostało wspomniane, mamy tutaj wiele podobieństw do Łotra 1, poczynając od wyglądu Jedhy i Lothalu, obecności tych samych jednostek wojskowych oraz identycznych sekwencji w obu produkcjach.

Dark Dragon

The Occupation było solidnym odcinkiem. Dostaliśmy obraz rodzinnej planet Ezry po przejściach i jest to widok ciekawy. W niektórych momentach przypomina ciemne uliczki z początku Łotra 1, do którego zresztą serial znowu się odnosi. Dostaliśmy po raz kolejny szturmowca śmierci – okazuje się, że jednak są oni bardziej pospolici, niż nam się zdawało. Dodatkowo cieszy widok czołgu również pochodzącego z tego filmu – TX-225 (chociaż tutaj w wersji GAVr). Naprawdę jestem szczęśliwy widząc te wszystkie nawiązania.

Wątek fabularny Lothalu zbliża się ku końcowi. Poza bezkresną niemocą sił Imperium (czemu Rebelianci w ogóle się wycofują? W końcowej fazie odwetu goni ich już ledwie kilku szturmowców!), nie mam nic do zarzucenia. Po raz kolejny dostajemy trochę z wątku Kanana i Hery, co znów zaliczam na plus. Bardzo przypadł mi do gustu także imperialny bar – jego atmosfera, wystrój i udźwiękowienie. Odcinek wydaje się wprowadzać nas do ciekawego finiszu…

Nadiru

Zrujnowane przez Imperium Lothal wygląda przerażająco. Co innego czytać o planetach wyeksploatowanych do cna w różnych książkach, co innego zobaczyć konkretny przykład na własne oczy, szczególnie, gdy pamięta się obraz Lothalu z pierwszego sezonu. Rebels pod koniec robi się zdecydowanie mroczniejsze… Ale potem są baloniaste świnki, które nieco spuszczają powietrza z powagi sytuacji,więc nie jest tak zupełnie strasznie. Przy okazji tego przemytniczego wątku (z nadzwyczaj inteligentnym oficerem Imperium, który wyłapał, że coś jest nie tak) zabawnie wyszło, że cała ekipa dostała przebrania. Zabawnie, bo tyle się słyszało od twórców serialu, jak to nowe „skórki” postaci są drogie… Tak czy inaczej narzekamy na szturmowców, ale dla mnie największym absurdem jest widok asa Imperium za kontuarem baru. Serio?

Cathia

Odcinek jest trochę bardziej w moim klimacie, jak wspomina Dragon – mroczny, pesymistyczny. Wreszcie naprawdę można poczuć grozę imperialnej okupacji, aresztowania, kontrole, wyroki śmierci. Wreszcie… to znaczy przez pierwsze pięć minut. Później jest jak zawsze – Rebelianci uciekają przeważającym siłom wroga, którzy ulegają pełnemu skretynieniu. Po raz kolejny elitarni szturmowcy śmierci są po prostu tylko nieco bardziej inteligentni, niż panowie w białych pancerzykach i – co ciekawe – dowodzą oddziałem zwykłych szturmowców. Nowy kanon, niestety, też zaczyna przeczyć samemu sobie i jest to dosyć smutne.

Jednak jest i drugie dno – można zrozumieć, dlaczego niektórzy walczą z Imperium. Lothal zostaje spacyfikowany w sposób bezwzględny, bezwarunkowy, ma stanowić ostrzeżenie i to ostrzeżenie przerażające. Wreszcie coś, co przemawia do widza nieco starszego. W tym kontekście jeszcze bardziej kręcę głową nad bezmyślnością rodziny Organów, która zaryzykowała swoją planetę w tym konflikcie.

Ithilnar

Miałam nadzieję, że piąta odsłona nowego sezonu pokaże, czym serial mógłby być – spacyfikowany Lothal jako ostrzeżenie, by nie podważać potęgi Imperium aż się prosił o ciekawą historię. A co dostaliśmy? Asa Imperium prowadzącego kantynę i Imperialny Marsz lecący w tle… Na deser jest szturmowiec śmierci, dodany ni z gruszki ni z pietruszki do oddziału zwyczajnych szturmowców i Rebelianci hasający sobie po kanałach. Rozumiem konwencję serialu, ale to, co czasami przychodzi nam oglądać, jest po prostu tak idiotyczne, że nawet fakt, iż jest to produkcja skierowana przede wszystkim do dzieci, niczego nie tłumaczy. A mogło być tak pięknie…

Jedi Przemo

Piąty odcinek wzbudził we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo dobrze pokazano imperialną okupację i zniszczenie planety: opustoszałe ulice, legitymowanie mieszkańców, wypaloną ziemię i zanieczyszczenia. Wreszcie widać, że wpływ Imperium nie objawia się tylko przez jego przywódców, ale też przez całą atmosferę. Wątek Kanana i Hery również rozwija w bardzo fajnym kierunku, tylko szkoda, że tak powoli jest rozwijany. Jednak  z drugiej strony pełno tu absurdów. Bohaterowie ciągle uciekają, szturmowcy nie trafiają, świnki są lepsze do powstrzymywania imperialnych sił od oddziału komandosów, a deathtrooperzy różnią się od zwykłych tylko kolorem zbroi i liczbą dialogów. Odnoszę nieodparte wrażenie, że jak na razie czwarty sezon stanowi prolog do Łotra 1, ale takie działania miałyby sens przed jego premierą, a nie rok później… Ciężko mi jednoznacznie ocenić ten odcinek, nastrój i atmosfera pewnego zaszczucia były naprawdę dobre, ale przyćmiły go standardowe głupoty. Za pokazanie efektów imperialnej okupacji odcinek oceniam na 6,5/10.