„Rebels 4×13: A World Between Worlds”

Ezra Bridger znalazł wejście do świątyni Jedi… ale czy to na pewno jest świątynia? Co się tu dzieje? Oceniamy ten dziwny, nietypowy i zaskakujący odcinek.

Kaelder

A World Between Worlds okazuje się nie tylko świetnym łącznikiem między fabułą ukazaną w poprzednim sezonie (Ahsoka i Malachor), ale też doskonale łączy wątki z The Clone Wars (Mortis). Odcinek zaskakuje pod względem wizualnym, zwłaszcza zaprezentowaniem bramy do wymiaru, w którym łączą się ze sobą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W momencie przekroczenia tego przejścia przez Ezrę, wprawne ucho usłyszy wypowiedzi m.in. Obi-Wana, Qui-Gona, Lei, Jyn Erso, Chirruta Îmwe, Yody, Poe Damerona czy Kylo Rena. Zagubienie adepta Mocy w gąszczu przejść, w której krzyżują się losy tak wielu bohaterów przyszłych zdarzeń dobitnie uzmysławia widzowi, jak duże znaczenie może mieć pojedynczy trybik w działaniu całej maszyny.

Morał tej historii doskonale podsumowują dwie wypowiedzi mistrza Yody z Zemsty Sithów, a mianowicie: „Śmierć naturalną częścią życia jest. Raduj się tymi wokół ciebie, którzy przekształcają się w Moc. Nie opłakuj ich, nie tęsknij za nimi. Przywiązanie prowadzi do zazdrości. Cieniem chciwości jest ono” i „Jeśli w przeszłość spojrzysz tylko cierpienie odnajdziesz”. Ostatecznie, Uczeń godzi się ze stratą swojego Mistrza, ale Moc umożliwia ocalenie innej postaci (Ahsoki Tano) z przeszłości przed śmiercią z ręki zła, które de facto ją ukształtowało (Anakin Skywalker/Darth Vader). Symbolika, koncepcja i warstwa wizualna to bodaj najmocniejsze strony tego odcinka. Jeśli zaś spojrzeć na to wszystko także przez pryzmat zakończenia Twilight of the Apprentice, to twórcy znakomicie odrobili lekcje z poprzednich historii gwiezdnowojennych i zgrabnie wybrnęli ze sceny ucieczki Ahsoki z ruin na Malachorze. Ciekawym aspektem okazało się również wprowadzenie magii Sithów i działania Imperatora Palpatine’a próbującego dostać się do „świata pomiędzy światami”. Do negatywnych stron A World Between Worlds należałoby zaliczyć końcówkę dość jasno dającą do zrozumienia, że załoga „Ducha” jest w stanie pokonać cały garnizon imperialny. 

Nadiru

Tak jak poprzedni odcinek kupił mnie archeologią, tak ten całkowicie kupił mnie swego rodzaju portalami czasowymi. Idea tytułowego „świata pomiędzy światami” – który widzieliśmy, jak się ukazuje, już wcześniej np. w rozmowie Ezry z Yodą – moim zdaniem nieźle pasuje do Mocy. A portal czasowy wewnątrz tego świata… wow, tego się naprawdę nie spodziewałem. Powrót Ahsoki Tano w ten niecodzienny sposób nie tylko tłumaczy scenę, w której ostatnio ją widzieliśmy, ale też tłumaczy to czemu będąc żywą, znajdowała się dotąd w ukryciu. Troszkę mi zazgrzytała forma pojawienia się Imperatora, bardziej przypominająca „magię” Sióstr Nocy, ale to szczegóły. Tak jak i reszta odcinka, która w świetle głównego wątku była… cóż, była, bo musiała być. To zdecydowanie jeden z ciekawszych odcinków i przy okazji perfekcyjne domknięcie wątku poświęcenia Kanana.

Cathia

Tak, sceny rozgrywające się w tym dziwnym wymiarze są zdecydowanie moimi ulubionymi momentami tego odcinka. Zachwyciły mnie „wrota”, bo od lat jestem wierną fanką Stargate, a te… były przepięknie wystylizowane – ot, nad jednym pojawił się przecież symbol Sithów… takich smaczków jest tam więcej. Niestety, dobry nastrój zepsuła mi końcówka – niech mi ktoś wyjaśni, jakim cudem ta gromadka nie zniszczyła Gwiazdy Śmierci, tylko trzeba było czekać na Luke’a Skywalkera? Przecież co to dla nich.

Jedi Przemo

Ten odcinek bardziej podobał mi się niż poprzedni! Koncepcja świata między światami jest bardzo ciekawa i dodaje Mocy kolejnego wymiaru. Masa smaczków i nawiązań to coś, co zawsze doceniam; było ich wyjątkowo dużo, a Cathia i Kaelder wymienili najważniejsze z nich. Od początku byłem pewien, że Ahsoka nie zginęła i teraz wreszcie dowiemy się, co się z nią dalej stało. Nie może być jednak za dobrze, więc przejdźmy do tego, co mi się nie podobało. Przede wszystkim Palpatine, który nagle wie jak wpływać na ten nowy wymiar, mimo, że wcześniej potrzebował świątyni, żeby się do niego dostać, no i te ścigające bohaterów błękitne płomienie, które kompletnie nie pasowały mi do Star Wars. Nie lepiej byłoby dać błyskawice Mocy? Sama świątynia też już zaczyna być nieco przegiętym miejscem, w poprzednich sezonach narzekaliśmy, że Lothal staje się nowym Tatooine, a teraz znajdujemy tam jeszcze bardziej wyjątkową budowlę. Zniszczenia całego garnizonu nawet nie chce mi się komentować, widzieliśmy już gorsze rzeczy w tym serialu. 7,5/10.

Krzywy

Nie jestem zadowolony z kierunku, który obrało Rebels. Nowa mistyczna warstwa tego serialu, która tak fundamentalnie go zmienia i wprowadza wymiar łączący czas i przestrzeń? Nie kupuję tego. Gwiezdne wojny to nie Gwiezdne wrota ani Star Trek. Podróże w czasie nie licząc mglistych wizji Mocy powinny zostać off-limits. Tak jak wkurzał mnie motyw Mortis w The Clone Wars, tak jego rozwiniecie w Rebels irytuje mnie jeszcze bardziej. Całe szczęście zmierza to już ku końcowi.

Otwartym pozostaje pytanie, co dalej z Ezrą i Ahsoką. Został już tylko finał, a obu bohaterów trzeba się pozbyć przed wydarzeniami z Klasycznej Trylogii. Ja wiem, że Ezra nie jest formalnie Jedi, a Ahsokę usunięto z zakonu, ale nie kupuję rzeczywistości, w której Luke dołącza do Rebelii, a ta dwójka, którą dowództwo Rebelii zna, chowa się gdzieś na obrzeżach galaktyki. Życzyłbym sobie zakończenia niczym w Łotrze 1, gdy postaci wprowadzające zamieszanie w kanonie bohatersko giną – nawet jeśli byłaby to śmierć podobna jak w przypadku Kanana – ale to przecież bajka dla dzieci, więc obawiam się, że Disney ich jednak nie uśmierci…

Taraissu

Wprawdzie przedmówcy poruszyli już w zasadzie wszystkie ważniejsze kwestie, ale Gwiezdne wojny są tak pojemne, że zawsze znajdzie się coś co można dodać. Jednym z często powtarzanych zarzutów kierowanych pod adresem Lucasfilmu jest przesunięcie Expanded Universe do rangi apokryfów przy równoczesnym czerpaniu z nich bezkarnie inspiracji i motywów. Legendy w dużym stopniu nadały uniwersum Star Wars kształt, jaki istnieje w głowach tysięcy fanów na świecie, a większość twórców nowego kanonu rekrutuje się właśnie z tego grona. Ciekawa jestem, na ile świadomie inspirują się starym kanonem. Lothal wizualnie przywodzi na myśl scenerię z Dantooine, które znamy z gier KotOR, na którym nota bene znajdowała się również świątynia Jedi. Z kolei motyw wędrówki między czasem i przestrzenią również nie jest w uniwersum Star Wars czymś nowym. Wystarczy przypomnieć sobie wyczyny Jacena Solo w serii książkowej Dziedzictwo. Osobiście nie jestem przekonana do tego wątku, ale obawiam się, że skakanie w czasie pojawi się w Star Wars jeszcze nie raz.

Zdecydowanie mocną stroną serialu Rebelianci jest silne osadzenie w uniwersum poprzez liczne nawiązania do filmów czy serialu Wojny Klonów, a to wszystko okraszone sporą dozą mistycyzmu sprawia, że warto przemęczyć się przy gorszych odcinkach aby poczuć magię Gwiezdnych wojen. Zastanawiam się, jak twórcy postanowili zakończyć losy poszczególnych bohaterów i czy zachowają przy tym spójność uniwersum. Filloni od początku powtarza, że wszystko w serialu ma sens i łączy się w całość. Ponoć podobnie rzecz się miała z Wojnami Klonów, ale w ich przypadku twórcy nie mieli okazji domknąć należycie poszczególnych wątków. Liczę, iż szansa na staranne zakończenie Rebeliantów została należycie wykorzystana i czekam na satysfakcjonujący finał.

Dark Dragon

Podróże w czasie nie są nowością w Gwiezdnych wojnach, w Legendach pojawiły się np. w Rozdrożach czasu. Odkąd w poprzednich odcinkach zasugerowano jakąś możliwość zmiany czasu obawiałem się, że planują zwyczajnie wskrzesić Kanana. W pierwszych chwilach miałem dość mieszane uczucia – nawiązania do poprzednich odcinków w podobnej stylistyce (jak rozmowa Ezry z Yodą) i różnorakie teksty z filmów świetnie budują klimat, ale z drugiej stron taki ratunek Ahsoki wyglądał jak deus ex machina. Zaskoczeniem nie było to, że przeżyła, przecież na koniec drugiego sezonu widać ją, jak wchodzi do wnętrza świątyni, ergo starcie z Vaderem przeżyła. Zaskoczeniem była prostota, z jaką Ezra ją uratował i zmienił bieg historii, naszło mnie oczywiste pytanie – czy w taki sposób można zmienić dowolne wydarzenie? Na szczęście Kanan na stałe połączył się z Mocą. Palpatine i jego niebieskie płomienie Sithów pojawiły się już w The Clone Wars, więc nie był żadnym zaskoczeniem i moim zdaniem świetnie pasowały, do tego Sheev mówił w języku Sithów – miodzio. Ogółem dobrze się bawiłem oglądając ten odcinek, a zniszczenie garnizonu, czy Chopper przejmujący stery maszyny by siać zniszczenie (podobnie jak BB-8 w Ostatnim Jedi), nie zrobiły na mnie przesadnie złego wrażenia. Dodatkowo warto nadmienić, że samo istnienie miejsca pomiędzy światami od razu sugeruje, że takie Legendy mogą współistnieć w takim samym uniwersum, być czymś odrobinę więcej, niż nieprawdziwymi historiami i być może kiedyś doczekamy się jakiegoś cross-overu.