Na chłodno o „Battlefroncie II”

Najpierw był krzyk zachwytu, kiedy Electronic Arts zapowiedział, że do Battlefronta II nie będzie przepustki sezonowej ani płatnych DLC.  Przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Czyżby wreszcie stał się cud i Electronic Arts, firma uważana za najbardziej dojącą klientów, zmieniała swoje podejście?

Niestety, nadzieje okazały się płonne i zawiedliśmy się jeszcze przed premierą gry. Nawet wcześniejsze beta testy nie wskazywały jednak wprost na problem. Jak zapewne wiecie, system progresji w grze ustawiono tak, że niezmiernie trudno było odblokować co lepsze skórki do postaci, a przede wszystkim – dające realne profity gwiezdne karty, których zastosowanie miało wpływ na nasze szanse. Mówiąc krótko – mikrotransakcje dosięgnęły pełnopłatnych, dużych tytułów AAA.

Doszło zresztą wtedy do dość ciekawego zdarzenia. Battlefront II ani  nie był pierwszą grą triple-A z mikrotransakcjami, ani nawet nie był pierwszą taką grą wydaną przez Electronic Arts. Ale dostało mu się najmocniej i za wszystkich. Poza tym, obserwując rozwój tego tytułu od samego początku muszę przyznać, że wprowadzone „blokady” progresu nie stanowiły dla mnie jakiegoś wielkiego problemu. Ani jednej dodatkowej złotówki nie wydałem, a  bawiłem się nieźle. Być może spowodowane to było tym, że nie jestem wybitnym graczem i nie zależało mi, aby osiągać jakieś znaczące wyniki. Po prostu „przypadek Battlefronta” przelał czarę goryczy i akurat ta produkcja zebrała gromy za siebie i innych. Bolało mnie to o tyle, że przecież technicznie Battlefront II jest całkiem dobrą grą, która zaoferowała więcej tego, co poznaliśmy w poprzedniej części, (a także innych strzelankach DICE), a przede wszystkim poprawiła sporo niedociągnięć poprzedniczki, a to wszystko w bajeczniej oprawie audiowizualnej. Mówiąc krótko – deweloper (DICE) odwalił kawał dobrej roboty, graficy się popisali, a programiści napisali kawał dobrego kodu… Do tego jednak wmieszał się ktoś, kto stwierdził, że trzeba zarobić więcej… No i to nie spodobało się graczom.

Skrzynki i 9 mln kopii

Negatywny szum wokół Battlefronta II nakręcony jeszcze przed premierą (często przez ludzi, którzy powtarzali informacje, nawet jeszcze nie grając!) nie ucichł po rozpoczęciu sprzedaży i to nawet pomimo tymczasowych rozwiązań mających na celu poprawę niedziałających w grze mechanik. Mówiąc krótko – sprawa została schrzaniona wizerunkowo, a całej sytuacji nie  pomogły rozpaczania EA, że gra sprzedała się poniżej oczekiwań i nie zarobiła na siebie. Wystarczy chwila buszowania po necie, aby dowiedzieć się, że kupiono  ponad 9 milionów egzemplarzy (a to dane ze stycznia 2018). Owszem, być może jest to wynik poniżej oczekiwań (wygórowanych), ale na pewno nie jest to wynik zły. Chciałbym znaleźć studio developerskie, które narzeka na to, że ich gra rozeszła się w takim nakładzie. Dla większości byłby to ogromny sukces!

Mam wrażenie, że po próbach ratowania sytuacji wszyscy machnęli na Battlefronta ręką i w myśl zasady cisze jedziesz, dalsze budziesz wyciszono całą sprawę. Najpierw wyłączono kontrowersyjne mikropłatności i mając czas na załatanie dziur, tak naprawdę  wymyślono kwestie dodatkowych płatności jeszcze raz. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że to właśnie „Battlefront gate”  sprowokował dyskusję o skrzynkach z zawartością w grach, które to, ponoć, miały mieć znamiona hazardu. Sprawa otarła się nawet o sądy i o przepisy kilku krajów. Ale wróćmy do Battlefronta II. Łata w końcu się ukazała – po pół roku od premiery gry za prawdziwą kasę można kupić tylko elementy kosmetyczne, nie mające wpływu na balans rozgrywki. Kwestie rozwoju postaci poprawiono tak, że możemy rozwijać teraz bohaterów i specjalizacje, którymi najczęściej gramy. Innymi słowy – losowość spadła do zera.

Nikt już tu nie pracuje?!

Po tej poprawce, mam wrażenie, nikt już się tą grą nie interesuje. Zapewne w DICE nad rozwojem produktu pracuje zaledwie kilku ludzi. Dodatkowe „sezony” z darmową (obiecaną przecież jeszcze przed premierą!) zawartością mają mało „mięska” i wychodzą rozbite na dwa lub nawet więcej update’ów. Zapewne problem jest w odbiorze – bo kiedy wypunktujemy zmiany, które przynosi każdy update, to będzie ich nawet sporo – m.in. nowe skiny do postaci (czyli to, co możemy kupić także za realną gotówkę) to jest coś fajnego, niemniej ja (i pewnie nie tylko ja) czekam na najważniejsze – nowe mapy i nowe tryby gry. A tych dostajemy malutko! Tryb gry z polowaniem na Ewoki jest genialny, ale kiedy wprowadzono razem z treścią dotyczącą Hana Solo raptem jedną nową mapę (bo druga to był stuprocentowy „recycling” z poprzedniej części Battlefronta), poczułem się trochę zawiedziony. Sytuacji nie poprawił ostatni pokaz na pokrewnych z E3 targach EA Play, gdzie ze Star Wars nie było praktycznie nic. Owszem, poznaliśmy tytuł nowej gry, nad którą pracuje studio podległe Elektronikom, ale o Battlefroncie powiedziano tylko tyle, że będą nowe cztery grywalne postacie i nowa mapa (znowu tylko jedna!) – jak się później okazało, dodawane jesienią i zimą. Nie zobaczyliśmy ani obrazka, ani pół filmiku czy screena, co daje powód do domniemań, że tak naprawdę nowe treści są dopiero w planach i nic jeszcze nie nie zrobiono. Mówiąc wprost, Electronic Arts nie eksploatuje ani Battlefronta, ani tematyki Star Wars tak, jak mogliby przy swojej wielkości i liczbie podległych studiów deweloperskich.

Cała ta sytuacja sprawia, że pomyślałem (co mnie przeraziło), że lepiej, gdyby w Battlefroncie II jednak była przepustka sezonowa i płatne DLC (co przeraziło mnie jeszcze bardziej). Może nie w takiej cenie jak przy okazji Battlefronta z 2015 roku (season pass za 160 złotych!), ale może to sprawiłoby, że dodawanej treści byłoby więcej?

Żeby było jasne, to nie tak, że w Battlefroncie II jest mało treści. Ktoś policzył, że map jest więcej niż w poprzedniku po kupnie wszystkich dodatków. Chodzi o wrażenie, że nawet wydawca ma gdzieś swój produkt. A skoro Battlefronta III raczej nie należy się spodziewać w najbliższych latach, dlatego zainteresowanie „dwójką” należy podtrzymać jak najdłużej. Tylko jak, skoro nawet twórcy na tym nie zależy? 

Rok 2019 będzie przecież rokiem, w którym zobaczymy ostatni epizod trylogii sequeli. Czyżbyśmy mieli nie dostać w Battlefroncie żadnej dodatkowej treści związanej z tym epizodem? Na to się zanosi.