Nieoczekiwany powrót „The Clone Wars” – czy jest się z czego cieszyć?

Wieść, że serial animowany The Clone Wars zostanie po latach dokończony – w postaci 12 nowych odcinków – spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Oto, co o tej sprawie myśli nasza redakcja.

Marik

Gdy The Clone Wars zyskiwało na jakości, serial nagle został zakończony. W ramach pocieszenia otrzymaliśmy połówkę sezonu (nazwaną sezonem szóstym), która dostarczyła więcej emocji niż niejeden pełny sezon razem wzięty. To było przed mrocznymi czasami, przed Rebeliantami. Spodziewaliśmy się po Rebels kontynuacji TCW, jednak ten serial zawiódł zarówno wizualnie i fabularnie. Po jego zakończeniu zasmuciły nas wieści, że Filoni będzie tworzył kolejny serial, tym razem opowiadający o zdarzeniach między Powrotem Jedi a Przebudzeniem Mocy.

Tymczasem twórcy Star Wars zaskoczyli nas zapowiedzią kontynuacji dawnego The Clone Wars. Połowa zwiastuna opiera się na przypomnieniu serialu, ale druga pokazuje poziom graficzny znany nam sprzed lat. Czy to oznacza, że fani dostaną animację wartą oglądania? Skoro Dave Filoni zajmuje się czymś innym, to kto będzie za to wszystko odpowiedzialny? Pytań i obaw jest dużo, ale nadzieja sprawia, że już się nie mogę doczekać pierwszych odcinków!

Krzywy

A można było podejrzewać, że Lucasfilm pod wodzą Disneya całkowicie wypiął się na prequele, a tu proszę. Ładnie spina się ta zapowiedź z sezonem The Clone Wars w grze Battlefront II. Nie będę co prawda czarował rzeczywistości, bo nigdy nie byłem fanem tego serialu, ale teraz z perspektywy lat patrzę na niego z sentymentem. I tak stał półkę wyżej niż Rebels i po prostu fajnie, że dostaniemy epilog w formie kolejnego sezonu. Z pewnością zapowiada się ciekawiej, niż animacja o Ruchu Oporu.

Wixu

Liczba seriali Star Wars jest mocno ograniczona, a Lucasfilm najpierw zapowiada bajeczkę o Ruchu Oporu, teraz odgrzewanego po raz wtóry kotleta. Na razie dostaliśmy okrągłe zero nowych pomysłów, zero świeżych historii, tylko w kółko obracamy się wokół znanych motywów. Skończmy z tym! Pójdźmy naprzód, zostawmy przeszłość za sobą. Let the past die, chciałoby się zakrzyczeć wraz z Kylo Renem. Ale nie, najpierw przyjdzie nam znowu mielić tę samą historię, tych samych bohaterów i konflikt, który ma zakończyć się z góry nałożony sposób. Nie rusza mnie to zupełnie i dobrze, że nowe TCW to raptem zapychacz i nie zabierze miejsca innemu serialowi.

Nadiru

News tyleż ciekawy, co zaskakujący. Nie spodziewałem się, że twórcy The Clone Wars wrócą do serialu, i to po zakończeniu Rebels. Z jednej strony cieszę się, bo jak wspomniał Marik szósty sezon był naprawdę dobry, co nastraja pozytywnie do tych 12 dodatkowych odcinków, z drugiej jednak – po co nam to? Serial może i nie miał jakiegoś definitywnego zakończenia, jednak jego struktura fabularna tego nie wymagała, co więcej, wszystkie ważne odpowiedzi (na przykład, co się stało z Ahsoką czy Rexem i spółką) dały nam Rebels i pozycje takie, jak powieściowa Ahsoka. Skoro ten rozdział historii mamy już za sobą, czemu do niego wracać? Jeśli te odcinki były w fazie preprodukcji albo nawet produkcji, można było (wręcz: należało) je ukończyć i wyemitować kilka lat temu. Jeśli są zupełnie nowe… cóż, oczekuję przynajmniej tego, że dostaniemy crossover z Zemstą Sithów – to byłoby zaiste coś.

Jedi Przemo

Jak wszyscy fani wiedzą, nie ma czegoś takiego jak przypadek, więc nie ma go też w nagłej decyzji o powrocie TCW. Ciężko mi doszukiwać się w tym chęci zakończenia niedomkniętych wątków. Jest to raczej rozpaczliwe szukanie czegokolwiek, co fani kupiliby bezkrytycznie. Po kontrowersyjnym Ostatnim Jedi, po mocno przeciętnym Solo i po ocenianych ogólnie gorzej od TCW Rebels ponownie postanowiono zagrać na nostalgii. W tym i tylko w tym widzę motywację do przywrócenia tych 12 odcinków serialu, który potrzebował aż pełnych pięć sezonów, żeby zacząć być dobrym. Z kronikarskiego obowiązku na pewno obejrzę i ocenię, ale według mnie jest to naprawdę tani chwyt sprzedania nam czegoś kompletnie niepotrzebnego w celu udowodnienia, że panują nad sytuacją.

Taraissu

W przeciwieństwie do kolegów malkontentów cieszę się na dokończenie historii animowanych Wojen Klonów. Gdy dość niespodziewanie skasowano serial, sezon 6 był już prawie gotowy, rozpoczęto też prace nad sezonem 7. Ostatecznie jako sezon finalny otrzymaliśmy The Lost Missions, a inne akty w niedopracowanej, surowej, roboczej formie graficznej (ale już z nagranymi liniami dialogowymi przez aktorów) były dostępne na oficjalnej stronie StarWars.com oraz zostały dodane do wydania Wojen Klonów na Blu-ray. Pozostałe wątki ostatecznie zadebiutowały jako książka (historia o Quinlanie Vosie i Asajj Ventress) lub jako komiks (akt o Maulu i Mandalorze).

Na tegorocznym Comic-Conie zapowiedziano 12 nowych odcinków, a na podstawie trailera możemy się domyślać, o czym będzie 8 z nich. Część dotyczyć będzie najprawdopodobniej wspomnianych już niedokończonych aktów. Kilka opowie o Utapau i klonach z tzw. „Bad Batch” (Clone Force 99), w trailerze obok Rexa i Anakina stoi w końcu Hunter, dowódca CF99 – to właśnie jedne z odcinków, do których nagrane już były linie dialogowe. Kolejne 4 prawdopodobne zaprezentują wielokrotnie wspominaną w innych źródłach misję na Mandalorze. Miała ona miejsce tuż przed Zemstą Sithów, a wygląd Anakina potwierdza ulokowanie historii w tym przedziale czasowym. Pojawia się też Ahsoka, a z książki o niej wiemy, że była na Mandalorze razem z Rexem i możemy domniemywać, że cokolwiek się tam wydarzyło miało ogromny wpływ na dalsze życie obojga, a także przesądziło o losie planety i wszystkich Mandalorian. Osobiście mam nadzieję na wyjaśnienie w jaki sposób Rex, Wolffie i Gegor usunęli chipy z głów oraz przetrwali Rozkaz 66 i trafili ostatecznie do miejsca, w którym poznajemy ich w serialu Rebelianci. Cieszę się, że Dave Filoni nie przestał walczyć o dokończenie historii i zamknięcie wątków Wojen Klonów, bo mimo wielu niedociągnięć serial ten darzę dużą dozą sympatii i zawsze miałam lekkie uczucie niedosytu.

Suweren

Kolejny sezon The Clone Wars to oczywiście coś, czego, podobnie jak wielu, się nie spodziewałem. Oczywiście z jednej strony krótka zapowiedź napawa optymizmem – miło dostrzec pewną poprawę animacji, zmiany w wyglądzie starych bohaterów oraz oczywiście armię klonów gotową do (jak mniemam) końcowych bitew, poprzedzających wydarzenia ukazane w Zemście Sithów. I jeśli twórcy pójdą właśnie w tę stronę, jeśli te nieliczne 12 odcinków kolejnego sezonu The Clone Wars będzie stanowiło pewnego rodzaju łącznik między serialem a filmem, to może z tego wyjść coś naprawdę ciekawego.

Oczywiście nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zamieszano by w już ustalonych przez książki i komiksy rozwiązaniach fabularnych domykających wątki zapoczątkowane w poprzednich sezonach serialu. To jednak wydaje się bardzo mało prawdopodobne – jak dotąd twórcy nowego kanonu pokazali, że robią co mogą by zachować spójność między poszczególnymi dziełami. I choć powody, dla których uciekli się do przywrócenia tematyki Wojen Klonów właśnie w tym momencie, mogą być różne, to niewiele mnie interesują. Dość powiedzieć, że domknięcie serialu nie wydaje się niczym zdrożnym, a nawet wręcz przeciwnie – jeśli ostatni sezon będzie utrzymywał tendencję zwyżkową, to będzie to bardzo przyjemna rzecz do obejrzenia.