Space opera vs military science fiction – gdzie leżą „Gwiezdne wojny”?

Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, dlaczego tak wielu z nas preferuje Wojny klonów od Rebeliantów? W czym tkwi sekret popularności tego serialu, zwłaszcza, że różnic występujących między obydwoma produkcjami jest bardzo dużo.  Wystarczy chociażby spojrzeć na czas, w jakim rozgrywa się akcja czy problemy, z jakimi zmagają się bohaterowie. Najistotniejszym jednak elementem, często odmiennym w filmach i serialach z uniwersum Gwiezdnych wojen, pozostaje narracja. O ile Stara i Nowa Trylogia, na które wpływ miał George Lucas, opowiadały historię rodziny Skywalkerów, zmuszonej dźwigać niewyobrażalne brzemię, o tyle np. Rebelianci i Łotr 1 przedstawiają te wydarzenia z nieco innej perspektywy. Zgoła odmiennym przypadkiem okazują się także Wojny klonów, kładące największy nacisk nie na politykę czy dyplomację, a wojnę bardzo często ukazywaną z perspektywy pojedynczego żołnierza (historie klonów Echo i Fivesa mogą być tego przykładem). Innymi słowy mamy tu do czynienia z konfrontacją między klasyczną space operą, opartą na schemacie zaproponowanym przez Josepha Campbella (12 etapów „podróży bohatera”), a military science fiction, stanowiącą nieco inne spojrzenie na przyszłość i relacje między bohaterami.

Dwie strony science fiction w debacie na temat Gwiezdnych wojen

Chcąc wskazać na rozbieżności występujące między filmami i serialami, należy wyjść najpierw od wyjaśnienia, czym są space opera i military science fiction oraz jakie różnice występują między tymi gatunkami. W Encyklopedii Science Fiction wskazuje się, że termin „space opera” zawdzięcza swoje pochodzenie popularności oper mydlanych będących w rzeczywistości dość ckliwymi dramatami o perypetiach bohaterów i bohaterek, z którymi kobiety (często były to gospodynie domowe) mogły się utożsamiać i podglądać ich otoczenie. Na grunt fantastyki naukowej przeniesiono ten termin w 1941 roku za sprawą Wilsona Tuckera, który postanowił określić space operę jako „ociosaną, skrajną, wstrętną i przestarzałą opowieść kosmiczną”. Pomimo dość pejoratywnych implikacji, określenie to z czasem zyskało na większym znaczeniu i zaczęto go wykorzystywać do wzbudzenia odczuć nostalgicznych względem opowieści o podróżach kosmicznych z elementami romantycznymi.

Spoglądając wstecz, do prekursorów space opery – na długo przed upowszechnieniem się tego terminu – można by zaliczyć chociażby opowiadanie Roberta W. Cole’a z 1900 roku zatytułowane The Struggle for Empire: A Story of the Year 2236. Jego fabuła koncentrowała się na ziemskim imperium anglosaskim ścierającym się ze swym odpowiednikiem na Kairecie – planecie w pobliżu gwiazdy Syriusza. Oba imperia zapomniały o wartościach filozoficznych i duchowych, kierując się bardziej chciwością. Rywalizacja zaczęła przybierać wkrótce na sile i w jej efekcie doszło do niszczycielskiej wojny międzygwiezdnej, która przyczyniła się do zniszczenia floty Terran, inwazji na Ziemię oraz innych katastrof. Książka jest również interesująca z innego powodu. Przedstawiono w niej różne nowinki technologiczne, wśród których znalazły się: antygrawitacja, radio międzyplanetarne, telewizja, różne formy śmiercionośnego promienia, transmutacje itd. Za prawdziwego ojca space opery uznaje się jednak E. E. „Doc” Smitha, który wraz z Lee Hawkins Garby napisał The Skylark of Space. Wśród innych przedstawicieli gatunku wymienia się m.in. Isaaca Asimova (seria Fundacja), Orsona Scotta Carda (seria Gra Endera) czy Alexa Raymonda (Flash Gordon). Na drugim biegunie mamy military science fiction. Wojna, a w szczególności konflikty militarne rozgrywające się w odległej przyszłości, były od dawna tematami goszczącymi w science fiction.

Stałymi elementami utożsamianymi z military science fiction są w tym wypadku wartości takie jak: odwaga, poczucie obowiązku, poszanowanie koleżeństwa oraz przedstawienie historii z punktu widzenia zwykłego żołnierza. Technologia wydaje się być także bardziej zaawansowana, gdzieniegdzie opisuje się ją bardziej szczegółowo, choć w niektórych opowieściach odgrywa raczej statyczną rolę. Wykorzystywana jest również broń podobna do tej, jaka istnieje w rzeczywistości. Zmianie ulega same społeczeństwo (np. kobiety są akceptowane jako równi partnerzy także podczas wojny). Mimo, że technologia stanowi podstawę dla rozwoju fabuły w książkach spod znaku military science fiction, to wiele bitew wygrywanych jest nie dzięki niej, a bardziej odwadze i sprytowi żołnierzy. Prekursorami tego gatunku są m.in. George Chesney i jego The Battle of Dorking oraz Herbert George Wells z The Land Ironclads. Opisywali oni bardzo często w swych fabułach „wojny przyszłości”.

Wraz z identyfikacją military science fiction jako podgatunku science fiction, pojawiły się inne utwory, które wpłynęły na jego obecny kształt m.in. Uller Uprising (1952) H. Beam Pipera, Starship Troopers (1959) Roberta A. Heinleina oraz Dorsai (1960) Gordona Dicksona. Niektóre elementy składające się na space operę wydają się pokrywać z military science fiction, chociażby w kwestii koncentrowania się na wielkich bataliach kosmicznych z użyciem nowoczesnych broni. Najważniejszym czynnikiem odróżniającym jednak oba gatunki są postacie w niej uczestniczące oraz lokacje występujące w fabule. Przede wszystkim w space operze główni bohaterowie nie należą do personelu militarnego, lecz są wśród nich cywile lub w najlepszym wypadku członkowie grup paramilitarnych (Rebelianci lub Ruch Oporu w Gwiezdnych wojnach). Historia opowiedziana w military science fiction nie musi z kolei koncentrować się na odległej przestrzeni kosmicznej czy układzie składającym się z wielu planet, tak jak ma to miejsce w space operze.

Ścieżka obrana przez uniwersum odległej galaktyki

W jaki sposób dochodzi do kolizji tych dwóch podgatunków SF w Gwiezdnych wojnach? W filmach lub serialach skupiających się na tym uniwersum, wątki romantyczne są przedstawiane rzadziej, ważniejsze jest ukazanie konfliktów zbrojnych, a udział w wojnie i wsparcie udzielone koledze z oddziału staje się silniejsze od odkrywania swojego przeznaczenia. Dobry przykład takiego podejścia stanowi serial Wojny klonów. Bardzo dużo odcinków poświęcono losom zwykłych żołnierzy-klonów, gotowych wykonać swoje zadanie do końca, nawet za cenę poświęcenia własnego życia. Abstrahując od wpojonego im od narodzin posłuszeństwa względem dowódcy, to w samej kulturze Mandalorian, w której wychował się Jango Fett (dawca materiału genetycznego dla żołnierzy-klonów), poza honorem i nieustępliwością można dostrzec także silną więź z towarzyszami broni. Wątek ten przewijał się również w niektórych komiksach, książkach, a nawet grach z uniwersum Gwiezdnych wojen.

Doskonałymi przykładami military science fiction w dawnym Expanded Universe są serie Komandosi Republiki, w której śledzimy losy członków elitarnych oddziałów klonów oraz X-Wing, gdzie obserwujemy poczynania pilotów należących do Eskadry Łotrów oraz Eskadry Widm. Interesującym przypadkiem jest także trylogia Kryzys Czarnej Floty, koncentrująca się na wojnie, zwłaszcza na strukturze dowodzenia, wywiadzie wojskowym i innych działaniach związanych z marynarką wojenną w uniwersum Gwiezdnych wojen. W historii komiksowej To the Last Man, wchodzącej w skład serii Empire, twórcy ukazali opowieść inspirowaną brytyjskim okresem kolonializmu oraz filmem Zulu z 1964 roku, w którym pokazano bitwę pod Rorke’s Drift. Z kolei Punkt przełomu Matthew Stovera wydawał się skupiać na okropnościach wojny ukazanej w Czasie apokalipsy.

Warto przy tym odnotować, że przypadek Łotra 1 jest również dość specyficzny. Film ten może nie do końca wpisywać się w ramy tradycyjnego utworu military science fiction z racji uwzględnienia chociażby sił paramilitarnych i pewnych elementów melodramatycznych. Niemniej jednak bitwa o Scarif i wykorzystanie przez walczące siły nowinek technologicznych oraz jednostek militarnych (AT-ACT, czołg TX-225 GAVw „Occupier” oraz HCVw A9, Death Trooperzy, nowe rodzaje blasterów i inne wyposażenie tak Imperium, jak i tworzącej się Rebelii) wydaje się odciągać naszą uwagę od schematu klasycznej space opery. Popularność wspomnianych tytułów oraz m.in. wydanie w 2012 roku należącego do Legend przewodnika The Essential Guide to Warfare Jasona Fry’a i Paula H. Urquharta, potwierdzają niejako utrzymującą się fascynację militarnymi aspektami tego uniwersum.

Paradoksalnie tytuł serii filmowej, brzmiący Gwiezdne wojny, wskazuje nawet na wszechobecność wojny, natomiast konflikty rozgrywane na przestrzeni całej historii tego świata niemal zawsze wpływają na kształt galaktyki. Już czwarta część skupia się na przygodach jednostki i znaczące zawęża „galaktyczną wojnę” do konfrontacji pomiędzy Galaktycznym Imperium a Sojuszem Rebeliantów. Oczywiście w Imperium kontratakuje otrzymujemy sekwencję bitwy o Hoth, natomiast w Powrocie Jedi zarówno w kosmosie, jak i na powierzchni rozgrywają się kluczowe działania militarne z udziałem wojsk obu stron. W obu przypadkach są to ważne, jednakże nie dominujące elementy filmowej narracji. Warto nadmienić, że posłużono się także licznymi zapożyczeniami z filmów wojennych: mamy chociażby ustalanie taktyki i odprawę przed bitwą, rozmowę przez kanały komunikacyjne czy próbę zwizualizowania doświadczenia poszczególnych jednostek wojskowych. Tą ścieżką podążały również książki, komiksy i gry należące do Expanded Universe. Tam również pojawiają się bitwy bądź wojny opowiedziane z perspektywy konkretnych jednostek militarnych lub postaci posiadających określoną rangę w wojsku. Najistotniejsza wydaje się jednak mieszanina różnych stylów prowadzenia walk charakterystycznych dla konkretnych okresów historycznych. I tak na przykład wykorzystano wiek żagli trwający od XVI do XIX wieku (np. barka Jabby w Powrocie Jedi lub „Fairwind” w komiksie Jedi vs. Sith) czy walkę powietrzną samolotów z okresu wojen światowych (potyczki w kosmosie). Natomiast wielkie batalie na powierzchni planety przywodzą na myśl działania wojsk uczestniczących w wojnie secesyjnej czy bitwach II wojny światowej. Futurystyczny klimat średniowiecznych potyczek ukazano w odwiecznym konflikcie między Jedi a Sithami w Jedi vs Sith czy Opowieściach Jedi.

Reasumując, jak widać Gwiezdne wojny są czymś więcej aniżeli tylko filmem zaklasyfikowanym jako klasyczna space opera. W miarę rozrastania się uniwersum i eksperymentów z różnymi gatunkami, dokonywanymi przez autorów książek, gier czy komiksów, dochodziło również do uwzględnienia wątków czy historii odnoszących się do wojska i konfliktów zbrojnych. Mamy tu więc zwykłych żołnierzy, zmuszonych do podejmowania trudnych decyzji oraz biorących udział w wojnie, gdzie dochodzi do zatarcia pewnych zasad czy wartości. Czy w przyszłości pojawi się więcej takich przypadków? Okaże się zapewne przy okazji kolejnego serialu lub filmu przygotowanego przez Lucasfilm.