Koniec roku i początek nowego roku to tradycyjnie okres podsumowań; nie mogło go także zabraknąć i u nas. Dowiedzcie się, jakie wydarzenia i premiery nasza redakcja uznała za 10 najważniejszych w 2017 roku.
Być może się powtarzam, ale kiedyś proponowałem kilka tematów na spin-offy w jednym z tekstów i wśród nich była historia o Obi-Wanie. Nie wiem, na ile Lucasfilm zasugerował się moimi słowami (nie śmiejcie się, kto wie?), ale cieszę się, że obrał ten kierunek – Obi-Wan to jedna z najfajniejszych postaci w świecie Gwiezdnych wojen, która zasługuje na film. A że Kenobi ma potencjał na konkretną produkcję, widać choćby po komiksach (w serii Star Wars), czy wydanej za starego kanonu powieści autorstwa J. J. Millera. Możliwe, że w rolę znowu wcieli się McGregor, który jako jeden z nielicznych aktorów wypadł godnie w Epizodach I-III. Ta produkcja ma niesamowity potencjał, a patrząc na Łotra 1, możemy spodziewać się kolejnych eksperymentów gatunkowych, kto wie, być może otrzymamy western rozgrywany na Tatooine? Byłoby świetnie. Ja czekam na kolejne newsy na temat produkcji, bo na razie wiemy o niej niewiele – przede wszystkim o oficjalne potwierdzenie, że taki film powstaje. [Wixu]
Wielki admirał Thrawn to niezaprzeczalnie jedna z najbardziej ikonicznych postaci Expanded Universe. Dlatego wiadomość o jego pojawieniu się w nowym kanonie – najpierw w Rebeliantach, a kilka miesięcy później w osobnej powieści – zelektryzowała fanów. Obawy co do losów niebieskoskórego oficera imperialnej floty były spore, bo Timothy Zahn nie popisał się swoim talentem w ostatnich gwiezdnowojennych powieściach. Jednak okazały się one płonne, a Zahn powrócił na pierwsze miejsce wśród twórców tego uniwersum. Moim zdaniem Thrawn jest bezsprzecznie najlepszą z dotychczas wydanych powieści nowego kanonu, pokazującą nie tylko drogę tytułowego bohatera ku białemu mundurowi, ale także imperialną flotę od wewnątrz. Zahn niewiele zmienił w swojej postaci – mamy Thrawna takiego, jakiego znamy z książkowej trylogii z Expanded Universe. I tylko szkoda, że na dalszą część jego przygód musimy czekać jeszcze jakiś czas. [Ithilnar]
Rebelianci towarzyszyli nam od roku 2014. Serial czasem potrafił zachwycić nowymi stworzeniami, a często zniechęcić naciąganymi scenariuszami i pustymi lokacjami. Mimo to, postaci z animacji stały się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych bohaterów nowego kanonu, a Rebelianci stali się elementem spajającym filmy (Łotr 1) i książki (na przykład Lordowie Sithów). Sezon czwarty jest dopiero w połowie, ale wielu fanów już teraz cieszy się, że koniec i rozwiązanie wszystkich wątków są bliskie. [Marik]
Czterdziestolecie Star Wars było wielkim wydarzeniem dla wszystkich fanów na świecie. Pomyślcie tylko, 40 lat, a to uniwersum nie dość, że jest ciągle żywe to nadal się rozwija! Miało swoje gorsze i lepsze czasy, fani przychodzili i odchodzili, ale jednak Gwiezdne wojny w ciągu tylu lat zawsze miały wierne grono fanów, którzy wspierali swój ukochany świat nawet w najbardziej kryzysowych momentach. Obecnie uniwersum przeżywa chyba okres największego zainteresowania od czasów Klasycznej Trylogii, na co spory wpływ ma Disney, któremu wiele można zarzucić, ale (na szczęście lub nieszczęście) dzięki niemu Gwiezdne wojny znowu stały się czymś powszechnie lubianym, a nie tylko bajeczką dla niedojrzałych nerdów. Mnie Star Wars towarzyszą przez całe życie i wiem, że wielu osobom również, w mniejszym lub większym zakresie, ale ta iskierka w sercach zawsze jest. Szkoda tylko, że obecny właściciel marki nie zdecydował się na jakieś bardziej spektakularne uczczenie urodzin marki, ale może doczekamy tego za dziesięć lat… [Jedi Przemo]
Po kolejnej interwencji odnośnie osoby reżysera, za którą stoi Kathleen Kennedy, nikt już chyba nie ma żadnych wątpliwości, że ta na pozór sympatyczna starsza pani trzyma Lucasfilm żelaznym uściskiem godnym Dartha Vadera (nie bez powodu znalazła się na liście najbardziej wpływowych osób w przemyśle filmowym). Wyniki finansowe nowych filmów Star Wars dobitnie pokazują, że wszystkie do tej pory dokonane zmiany okazały się trafne. Czy i tym razem będzie podobnie? Zwolnienie Chrisa Millera i Phila Lorda ze stanowiska reżyserów Solo było wyraźnym sygnałem, że na planie zdjęciowym nie działo się dobrze. Pogłoski są różne: że panowie nie czuli klimatu Gwiezdnych wojen, że obsadzony w głównej roli Alden Ehrenreich nie potrafi grać, że scenariusz Kasdanów jest do niczego… Jak było naprawdę pozostanie zapewne w sferze domysłów widzów. Faktem natomiast jest, iż zwolnionych reżyserów zastąpił legendarny Ron Howard, bliski kolega George’a Lucasa od wielu lat (dwie dekady temu Lucas bezskutecznie namawiał go, by wyreżyserował Mroczne widmo). Howard cieszy się opinią sprawdzonego fachowca, ale niespecjalnie wielkiego wizjonera. Ponieważ Star Wars to marka, w przypadku której niczego nie zostawia się przypadkowi, zapewne tak jak przy Łotrze 1, również tutaj ostatnie słowo będzie należało do producentów. A ponieważ jak do tej pory nie zawiedli (mimo fali hejtu i krytyki, jaka przewija się na forach internetowych), mam co do tego dobre przeczucia! [Taraissu]
Battlefront II jest produkcją, na którą z zapartym tchem czekała cała rzesza fanów. Jest to pierwsza gra, nieprzeznaczona na platformy mobilne, zawierająca fabularną kampanię. Obiecano nam grę po stronie Imperium, więcej zawartości niż w poprzedniej części i wiele więcej. Dostaliśmy 3 (z 13) misje po stronie Imperium, sporo rozczarowań, cliché, a także masę nawiązań do filmów i kanonicznego Expanded Universe. Rozgrywka, jak na dodatek do gry wieloosobowej, jest jednak przyzwoita, chociaż prawie wcale nie zaskakuje. W porównaniu z Ultimate Edition pierwszego Battlefronta zawartości trybu dla wielu graczy jest nieco mniej, ale zdecydowanie nie dzieli tak społeczności. Dostaliśmy sporo map, wystarczającą liczbę trybów, znacznie poprawioną rozgrywkę (zwłaszcza walk myśliwskich) oraz system klas dla zwykłych żołnierzy, a to wszystko na przestrzeni wszystkich trzech filmowych er. Sam tryb wieloosobowy spotkał się przede wszystkich z ogromną kontrowersją za sprawą loot boxów. Progres był i wciąż jest oparty w praktyce jedynie o otwieranie skrzynek. Jak to wygląda w samej grze? Możliwość zakupu skrzynek za prawdziwe pieniądze została czasowo wyłączona, odblokowane zostały wszystkie sloty na karty dla wszystkich klas żołnierzy i przyznano darmowe skrzynki by je zapełnić, zwiększono ilość zarabianych przez graczy kredytów oraz dodano przyzwoite nagrody dzienne/tygodniowe. Rzeczywistość wygląda tak, że obecnie łatwo jest zdobyć kolekcję losowych kart, ale wciąż ciężko jest samodzielnie wytworzyć pełen zestaw wybranych kart na maksymalnym poziomie. Na razie wszystko jest na dobrym kursie i osobiście wyczekuję kolejnych sezonów, zmian w balansie i dalszej naprawy systemu progresu gracza. [Dark Dragon]
Niektórzy pewnie pamiętają przypadek Star Wars Underworld, serialu, który planowany był jeszcze za panowania Lucasa. Pomysł realizacji serialu o półświatku przestępczym (i według krążących po Internecie przecieków, również miłosnych przygód młodego Imperatora) przez długi czas elektryzował fanów, był nadzieją na poważną rewitalizację marki i możliwość obejrzenia na ekranie mroczniejszych zakamarków ukochanego świata. Niestety (a może stety?) pomysł upadł, przewidywany przez Lucasa budżet zdecydowanie przekroczył jakiekolwiek racjonalne granice. Przewidziany na dopiero zapowiedzianą platformę streamingową nowy serial aktorski na razie nie wywołuje hurraoptymistycznych emocji, jego zapowiedź znalazła się zdecydowanie w cieniu zapowiedzi czwartej trylogii, wielu pozostaje również sceptycznych wobec ostatecznego kształtu i wyglądu aktorskich Gwiezdnych wojen na małym ekranie. Warto jednak pamiętać, że w epoce coraz większych budżetów przeznaczanych na podobne inicjatywy wierne oddanie klimatu świata Gwiezdnych wojen będzie możliwe, świadczyć o tym może choćby The Expanse. Zrealizowany przez SyFy i Netflixa obraz udowodnił, że współczesny serial science-fiction nie musi wcale oznaczać kiczowatych scen kosmicznych i teatralnych dekoracji. Pozostaje mieć nadzieję, że również treść niezatytułowanej jeszcze serii będzie na odpowiednio wysokim poziomie, na szczegóły zaczekamy najpewniej do drugiej połowy nadchodzącego roku. [Vidar]
Wygląda na to, że zmiany na stołku reżyserskim stają się obecnie znakiem firmowym Lucasfilmu – co rusz słyszymy o podmiankach na tym stanowisku lub o tym, że dokrętki do produkcji odbywają się pod innym nadzorem. Obecnie firma ma olbrzymi wpływ na to, co chce zobaczyć na dużym ekranie i świadczy o tym choćby to, iż sprawdzony w boju J.J. Abrams ponownie stanie za kamerą w świecie Gwiezdnych wojen. Wprawdzie oficjalnym powodem jest to, że Rian Johnson będzie zajęty przy nowej trylogii, jednak myślę, że dodatkowym powodem może być fakt, że Abrams jest specjalistą od „bezpiecznego” eksploatowania zadanego tematu, nie podejmuje się aż takich eksperymentów, którymi wykazał się Johnson. Najwyraźniej Lucasfilm pragnie „bezpiecznego” zakończenia trylogii sequeli, a zatrudnienie Abramsa bez wątpienia to właśnie gwarantuje. Część fanów już pije z radości, część z rozpaczy, a tak naprawdę wszystko się dopiero okaże. [Cathia]
O kolejnej trylogii Star Wars, która miałaby nadejść po tej opowiadającej o przygodach Rey i spółki, przebąkiwano od dawna. Nie było więc wielkim zaskoczeniem, gdy Lucasfilm oficjalnie ogłosił, że takowa powstanie. Dziwić mógł za to fakt, że na stołku reżyserskim zasiądzie ponownie Rian Johnson. Czy kontrowersje wokół Ostatniego Jedi każą kierownictwu Lucasfilmu przemyśleć tę decyzję? Czas pokaże. Tymczasem to właśnie Johnson ma kolejną trylogię w świecie Star Wars nakręcić. I to nie byle jaką – z pierwszych doniesień wynika bowiem, że ma ona zerwać z tradycją opowiadania o rodzie Skywalkerów i przenieść się do zupełnie innych zakątków bardzo odległej galaktyki. Wielu fanów liczy na coś na wzór ekranizacji KotORa. Czy tak będzie? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale warto mieć na uwadze, że wszystko się może zdarzyć… [Suweren]
Wszyscy wiedzieliśmy, że dyskusje o środkowej część trylogii sequeli będą długie i burzliwe, ale że aż tak? Wprawdzie bardzo wiele wskazuje na to, że większość fanów przyjęła go ciepło (podobnie jak większa część naszej redakcji), pojawiło się jednak mnóstwo skrajnie negatywnych opinii na temat Epizodu VIII, w większości związanych z zawiedzionymi oczekiwaniami czy kompletnie inną wizją Luke’a Skywalkera. Ostatni Jedi jest z pewnością zdecydowanie innym Star Wars od tego, do którego przyzwyczaili nas Lucas, czy ostatnio J.J. Abrams i Gareth Edwards. Moim zdaniem wyszło to naszemu ukochanemu uniwersum na dobre, ale czas pokaże, czy będzie to wyjątek od reguły, a Rian Johnson pójdzie tą samą drogą w swojej trylogii. Tak czy inaczej, Epizod VIII jest wciąż niezwykle gorącym tematem i prawdopodobnie pozostanie nim aż do pierwszej zapowiedzi spin-offa o Hanie Solo. [Nadiru]
Zgadzacie się z naszą listą najważniejszych wydarzeń roku? Sprawdźcie, co wybraliśmy w poprzednich latach: 2016, 2015 i 2014.