Ranking powieści „Star Wars” z nowego kanonu [aktualizacja po „Thrawn Ascendancy: Chaos Rising” i „Poe Dameron: Free Fall”]

Literacki kanon Star Wars w swojej nowej inkarnacji istnieje od sierpnia 2014 roku, czyli od premiery Ezra’s Gamble Rydera Windhama. Oprócz kilkudziesięciu pozycji „dla dorosłych”, w skład aktualnego kontinuum odległej galaktyki wchodzi także mnóstwo książek młodzieżowych. Jak na ponad cztery i pół roku istnienia nowego książkowego kanonu ogólny bilans absolutnie nie jest zły – i to nie tylko pod względem ilościowym. Moim skromnym zdaniem, jak dotąd nie tylko nie trafiła się żadna zła powieść (przynajmniej dla dorosłych), za to mamy parę naprawdę wyśmienitych; w zestawieniu z Expanded Universe, i mówię to z pełną mocą kogoś, kto przeczytał niemal wszystko ze starego kanonu, nowe pozycje nie mają się czego wstydzić. Ba, są po prostu lepsze.

To powiedziawszy, prezentuję Wam mój skrajnie subiektywny ranking wszystkich dotychczas wydanych książek nowego kanonu, od najgorszej ze średnich, aż po najlepszą z najlepszych. Należy się słowo wyjaśnienia: czytam dosłownie każdą pozycję, jaka tylko wychodzi, wliczając w to także powieści młodzieżowe, stąd są one ujęte w rankingu. Nie zawiera on jedynie wszelkiego rodzaju adaptacji odcinków serialu Rebels i quasi-powieściowych pozycji dla absolutnie najmłodszych czytelników.

Przeczytaj opinię o najnowszej pozycji w rankingu, powieściach Thrawn Ascendancy: Chaos Rising oraz Poe Dameron: Free Fall.

Na koniec wstępu jeszcze kilka uwag technicznych: wszystkie książki już wydane w Polsce zaprezentowane są z polskim tytułem. Te, które zapowiedziano, ale jeszcze ich nie ma w sprzedaży, także mają zachowany oryginalny tytuł. W przypadku książek, których tytułem jest imię postaci, informacja o braku polskiego wydania zawarta jest na końcu minirecenzji-opisu. Dodatkowo, w nawiasach kwadratowych na końcu każdego opisu-recenzji znajdują się daty pierwotnych, amerykańskich wydań, dla łatwiejszej nawigacji w chronologii pojawiania się poszczególnych tytułów.

Dodatkowo, wraz z kolejnymi aktualizacjami, część ocen cząstkowych i tym samym miejsca książek w rankingu uległy zmianie (ale nigdy więcej, niż o 0,5 lub 1 punkt). Większość w rezultacie kolejnej lektury danego tytułu, pozostałe z powodu innych czynników; człowiek zmiennym jest i jego opinie również, szczególnie wraz z upływem czasu – uważam, że udawanie, że jest inaczej, a już zwłaszcza w moim wypadku, mi nie przystoi.

W dalszych częściach tego zestawienia znajdziecie wiele dowodów na to, że książki Star Wars przeznaczone dla zarówno młodszych, jak i starszych dzieci są całkiem niezłe… ale ta takim dowodem nie jest. Jest to za to najbardziej zaprawiona absurdem i nielogicznościami pozycja całego (!) nowego kanonu. Główny bohater trafia do Ruchu Oporu z kretyńskich powodów, nie mając pojęcia, czym jest Najwyższy Porządek, ani nawet jak wyglądają jego żołnierze. Potem on i grupka innych pożal-się-Mocy nastolatków przeżywa nudne i męczące przygody, wykonując dla Ruchu bezsensowne zadania. Może dzieciakom to się podoba, ale starszym fanom? Zdecydowanie nie. [07.03.2017]

Ta młodzieżowa książka to nic innego, jak przedstawienie wydarzeń Przebudzenia Mocy z punktu widzenia jego głównego bohatera. O ile jednak druga pozycja tego typu, wydana także w Polsce Historia Rey jest napisana tak, że posiada jakąś wartość dodatnią, to w tym wypadku tak nie jest. Nie ma żadnego powodu, by sięgać po tę książkę, absolutnie żadnego. Nawet ten najciekawszy fragment, krótki prolog poprzedzający film, to zaledwie skrócona wersja pewnego wydarzenia ukazanego w znacznie lepszej książce Before the Awakening. [13.09.2016]

Fabuła tej krótkiej gwiezdnowojennej powieści jest tak oklepana i przede wszystkim generyczna, że wystarczyłoby wymienić Poe na Hana, Rey na Luke’a i Rose na Chewbaccę, by bez problemu przenieść jej akcję do poprzedniej epoki. Książka nie ma żadnej wartości dodanej, powiedziałbym nawet, że ma ujemną – główni bohaterowie są jakby głupsi, a do odległej galaktyki wkradają się koncepty rodem z najgorszych czasów Expanded Universe. Powieść jest jednak napisana na tyle poprawnie, że da się ją bez problemu przetrawić, a trafiają się nawet interesujące momenty czy sceny. [04.10.2019]

Podobnie jak w przypadku Finn’s Story mamy tu do czynienia z książką, która ma jeden podstawowy problem – po prostu jej sens istnienia jako adaptacji jest zerowy. Pod niemal każdym względem jest gorsza od „dorosłej” wersji Alana Deana Fostera. Niczego nie wyjaśnia, jest pozbawiona większości humorystycznych dialogów i gagów z filmu (co niektórzy mogą jednak uznać za plus) i skrótowo przeskakuje ze sceny do sceny. Do plusów można zaliczyć wartkie tempo, a także kilka nowych scenek, w tym pierwsze spotkanie Poe i Rey. Poza tym jednak, jeśli nie jesteśmy młodzieżą w wieku do 12 lat, raczej nic tu ciekawego dla siebie nie znajdziemy. [18.12.2015]

Te dwie książeczki to nie tyle adaptacje, co retellingi obu filmów – jest to zresztą wprost powiedziane na samym wstępie. Nie należy ich wobec tego traktować zbyt poważnie, ani też specjalnie kanonicznie. Niska ocena bierze się zaś stąd, że Epizod V, choć dodaje parę scenek, napisany jest z okropnego out-universowego punktu widzenia, z ziemskimi porównaniami i wstawkami dla dzieciaków instruującymi ich, jak zostać Jedi… w naszym świecie. Epizod VI jest z kolei napisany stosunkowo normalnie, ale nie ukazuje wydarzeń filmowych z żadnego nowego, czy ciekawego kąta – z wyjątkiem scen z Ewokami, gdzie tak jakby wchodzimy w ich głowy. To pozycje zapewne całkiem niezłe dla dzieciaków, jednak dorośli powinni się trzymać od nich z daleka. [22.09.2015]

Dość ciekawy przypadek – oto książka, która została napisana jako część trylogii Empire and Rebellion z Expanded Universe, a która w ostateczności doczekała się premiery w nowym kanonie. Jest to powieść wybitnie średnia, w zasadzie o niczym, z paroma solidnymi nagięciami w sferze tego, co w Star Wars jest możliwe (Interdictor zniszczony przez jednego X-winga, i to pilotowanego przez Luke’a? Naprawdę?) i pierwszą, jak się okazuje, kanoniczną dziewczyną Luke’a Skywalkera w roli wspierającej. W miarę przyjemna lektura, przy czym szybko się ją czyta i jeszcze szybciej zapomina. [03.03.2015]

Po Przebudzeniu Mocy kapitan Phasma miała być nową ulubienicą fanów – jak się skończyło, wiemy wszyscy. Autorka co prawda zrehabilitowała panią kapitan, ale przy tym przedstawiła ją jako dwuwymiarową postać, wrzucając w bardzo oklepaną fabułę opartą na najbardziej wyświechtanych pomysłach z historii z gatunku… postapo. Tak, choć trudno w to uwierzyć, Phasma jest pierwszą w historii Star Wars książką postapo. I to, że ma świetny postapokaliptyczno-gwiezdnowojenny klimat tak naprawdę w głównej mierze ją ratuje. Moją pełną recenzję Phasmy znajdziecie pod tym linkiem. [01.09.2017]

Pomysł zrobienia z Poe eksprzemytnika – i to do filmu i tak już przepełnionego wątkami – był nijaki, więc niespecjalnie dziwi, że książka opisująca ten właśnie okres życia Damerona też jest nijaka. Free Fall, jak przystało na gwiezdnowojenną młodzieżówkę, skupia się na wątku miłosnym i akcji; różnica w stosunku do poprzednich tytułów polega na tym, że o ile związek młodych bohaterów jest dość ciekawy (mimo oklepanego końca), tak resztę zapomina się zaraz po przeczytaniu, włączając w to niemal wszystkie inne postacie i fabułę. Mam też nieodparte wrażenie, że autor zrobił z Zorii postać zbyt negatywną, tak kompletnie pozbawioną kompasu moralnego, że ciężko uwierzyć w jej przemianę w Epizodzie IX, a już szczególnie wersję Zorii z adaptacji powieściowej. [04.08.2020]

Znany z dość specyficznej, by rzec delikatnie, książki Spotkanie na Mimban, która de facto rozpoczęła stare Expanded Universe, Alan Dean Foster wykonał tu typowo rzemieślniczą robotę. To i owo dodał (jest kilka nowych informacji o stanie galaktyki, szczególnie na pierwszych stronach powieści), to i owo zmienił (zasada działania bazy Starkiller jest zupełnie inna i wyjaśnia, czemu wszyscy w galaktyce jednocześnie widzą zniszczenie Hosnian Prime), ale do poziomu Matthew Stovera nie sięgnął nawet w jednej setnej. Adaptacja Epizodu VII jest stosunkowo solidna i… to w zasadzie wszystko, co można o niej powiedzieć. [18.12.2015]

Wspominałem o tej książce przy okazji oceniania pozycji Finn’s Story. I tak jak pisałem, choć idea jest ta sama – pokazać Przebudzenie Mocy oczami jednej postaci – to wykonanie jest o niebo lepsze. Nie ma tu słownych fajerwerków, długich opisów i wielu scen pozafilmowych – ale za to, gdy już się pojawiają, całkiem dużo mówią o Rey i objaśniają między innymi jej przeróżne umiejętności, od pilotażu po znajomość obcych języków. To sprawnie napisana książeczka dla zdecydowanie młodszych fanów, ale jak na swój target robi zaskakująco dobre wrażenie także na dorosłych. [16.02.2016]

Czytałem tę pozycję zaraz po Black Spire, stąd niesiony falą pozytywnych wrażeń być może oceniłem tę młodzieżówkę nieco za wysoko. Historia miłosna nie jest przesadnie oryginalna i równie dobrze mogłaby się dziać w innym uniwersum (choć nie czuć tego po przeczytaniu jej bezpośrednio po Black Spire; podejrzewam, że w innym wypadku to by bardziej bolało), tym niemniej mnie chwyciła za serce. Ciekawym zabiegiem jest zamknięcie kipiącej od akcji fabuły w jednym dniu, szkoda jednak, że żadna z postaci tej ciekawości nie wywołuje – za wyjątkiem głównych bohaterów (i bardziej Izzy, niż Julesa) nikt nie zapada w pamięć ani specjalnie się nie wyróżnia. [06.08.2019]

Mocno naiwna historia o nastolatku, który ma talent do psychometrii, jak Quinlan Vos i Cal Kestis, i używając tego talentu kawałek po kawałku „ogląda” Gwiezdną Sagę tuż przed wydarzeniami z Przebudzenia Mocy. Pomysł zrealizowany jest nieco mało wiarygodnie, ze szkolną dramą i „rodzinnym” Najwyższym Porządkiem w tle, ale na tyle ciekawie, że książkę da się przeczytać bez poczucia, że straciliśmy czas na coś bezdennie głupiego (tak jak to miało miejsce chociażby z serią Join the Resistance). Zakończenie jest też dość oryginalne, jak na odległą galaktykę i miriady bohaterów odchodzących w stronę zachodzącego słońca (lub dwóch). [04.10.2019]

Druga młodzieżówka o przygodach Padmé (tym razem jej pierwszych miesiącach w roli Amidali) i drugi przykład popisowo zmarnowanego potencjału. Ba, E. K. Johnston powtarza te same błędy, co ostatnio – karygodnie krótka fabuła, brak głównego wątku i „tego złego” – dodaje jeden nowy – kompletny brak suspensu – choć na szczęście zachowuje też większość, niestety nie wszystkie, zalety: świetne ukazanie relacji Amidali z jej dworem, klimat i fascynujący wgląd w polityczne meandry Naboo z kwestią wybieralnej królowej na czele. Może niepotrzebnie, ale liczyłem na zdecydowanie więcej niż tylko Queen’s Shadow 2.0 w gorszym wydaniu. [02.06.2020]

Rose Tico nie należy do najbardziej lubianych postaci Star Wars. Krótka powieść przedstawiająca historię jej i jej siostry, a także dwóch eskadr bombowców Ruchu Oporu może to jednak nieco naprawić. Mimo że fabuła pogania schemat za schematem – choć interesująco tłumaczy brak tychże bombowców w czasie akcji Przebudzenia MocyCobalt Squadron znakomicie zagłębia się w charaktery sióstr Tico i z Rose robi znacznie ciekawszą bohaterkę, faktycznie odrobinę dla Gwiezdnej Sagi nietypową. Niestety, reszta bohaterów nie już tak interesująca i książka momentami trochę się dłuży, co w przypadku tak zwięzłej pozycji jest wręcz karygodne. [15.12.2017]

Druga antologia (bo tym jest de facto ta książka) nowego kanonu dla młodszych nastolatków ma z założenia prezentować sześć historii o Luke’u Skywalkerze, których prawdziwość jest mocno dyskusyjna. W efekcie połowa opowieści jest fajna, bo są ewidentnie zmyślone, natomiast druga jest nudna, mimo sporej dozy prawdopodobieństwa. Na pewno trzeba oddać autorowi, że idealnie przedstawił to, jak mieszkańcy odległej galaktyki mogą postrzegać Luke’a – jednocześnie jako wymysł propagandy Rebelii, jak i wielkiego bohatera. Ostrzegam jednak, że nie wszystkim się spodoba to oryginalne podejście, szczególnie, że książka nie mówi zupełnie nic nowego o Skywalkerze. [05.10.2017]

Podobnie jak w przypadku komiksu z młodym Lando (czyli Double or Nothing), największym problemem tej książki jest zrobienie z tytułowego bohatera kogoś, kim nie jest. A dokładniej: kompletnie bezdusznego kanciarza do potęgi, którego ciągle ktoś musi ratować, który przejmuje się tylko kredytami i wyglądem, i ma więcej szczęścia niż rozumu. I który w swojej książce jest tylko katalizatorem przygód innych postaci – sam bowiem robi niewiele. Fabuła jest może nieco oklepana i końcówka pozostawia sporo do życzenia, ale pochłania się ją szybko i z przyjemnością, czemu pomagają postaci nominalnie drugoplanowe plus spora dawka humoru. [02.10.2018]

Czas na kontrowersyjną opinię. Otóż nie uważam powieści Chucka Wendiga za słabą powieść. Owszem, jest na tym, a nie innym miejscu listy, ale według wielu jej krytyków (także w naszej redakcji) powinna być na samym początku. Dlaczego nie jest? Bo polubiłem postacie w niej występujące. Temmin, jego kuriozalny droid „Bones”, ex-oficer lojalnościowy Sinjir, Jas Emari, czy wreszcie admirał Sloane – zapamiętałem ich z sympatią, a w Star Wars o to przecież chodzi. Bardzo ciekawe są też wstawki z tzw. szerszej galaktyki. Jedyny większy ból stanowił fakt, że przedstawieni w książce Imperialni to, z wyjątkiem admirał, banda krzykliwych idiotów, a wybór Akivy jako miejsca konferencji to szczyt kretynizmu. [04.09.2015]

Druga część trylogii o eskadrze złożonej z A, B, U, Y i X-winga zaczyna się rozkręcać szybciej, niż pierwsza, ale kosztem rozbicia jedności tytułowej jednostki i odstawienia na bok jednego z pilotów na większość książki. Alexander Freed zaoferował nam sporo świeżych scen akcji, ponownie pokazał brudniejszą stronę galaktyki, zawiodły natomiast postacie – może to moje osobiste odczucie, ale z żadną nie poczułem większej więzi. Co więcej, najciekawsze fragmenty Shadow Fall to te, w których widzimy sytuację oglądaną oczami Imperialnych. Tak jak pierwsza część była odkrywcza i stosunkowo oryginalna, tak tutaj wyraźnie tego zabrakło – i tylko w niewielkim stopniu rekompensują to ostatnie sceny. [23.06.2020]

Zamierzenie tej antologii było szalenie ambitne – pokazać Nową nadzieję z tytułowego pewnego punktu widzenia, a dokładnie 40 takich punktów na 40-lecie Star Wars. Efekt jest interesujący, ale zarazem bardzo nierówny. W zbiorze są absolutnie fantastyczne opowiadania – na mnie gigantyczne wrażenie wywarła historia zniszczenia Alderaana widziana oczyma Brehy Organy – i zarazem takie, przez które miało się ochotę kogoś zamordować. Szczególnie nie przypadły mi do gustu opowiadania rozgrywające się na Tatooine, natomiast te związane z Rebelią i Imperium wypadły w większości dobrze lub bardzo dobrze. Niemniej sam pomysł jest rewelacyjny i chętnie zobaczyłbym inne Epizody Star Wars ukazane w takiej formie. [05.10.2017]

Prawdę mówiąc, mógłbym tu żywcem przekopiować swoją opinię z Nowego świtu, bo Ahsoka jest niemal identycznym przypadkiem – ogromny potencjał, z którego nie urodziło się nic szczególnie wielkiego. Nie zrozumcie mnie źle, powieść jest dobrze napisana, główna bohaterka zaprezentowana jest doskonale, widzimy od podszewki nowy rodzaj imperialnej rabunkowej eksploatacji surowców (jak widać, wątek ten pojawia się w nowym kanonie zastanawiająco często), jednak historii brakuje polotu, a o postaciach drugoplanowych zapomina się niemal od razu. [11.10.2017]


Zaskakująco spore rozczarowanie. Wydawałoby się, że iście komiksowy team-up Vadera i Thrawna to samograj, a tymczasem jest potwornie nudno, a akcja posuwa się do przodu w ślamazarnym tempie – i to w obu liniach czasowych. Być może w tym tkwi główny problem; jakby nie było, to są de facto dwie książki w jednym: jedna rozgrywa się między 3. a 4. sezonem Rebels, druga podczas Wojen Klonów. Jedyne elementy powieści, które działają to postacie: przeróżni imperialni funkcjonariusze, Padmé, ale przede wszystkim właśnie Thrawn i Anakin/Vader. Ich relacja przedstawiona jest popisowo. Ale ta warstwa fabularna…  flaki z olejem, jakich mało. [24.7.2018]

Ryder Windham to jeden z tych młodzieżowych i przewodnikowych pisarzy, którzy mieli Expanded Universe w małym palcu, a teraz z powodzeniem rozbijają się po nowym kanonie. Ezra’s Gamble to szybka i zabawna książka przygodowa, będąca bezpośrednim prequelem pierwszego odcinka serialu Rebels – jej akcja kończy się tam, gdzie zaczyna się serial. Fabuła jest może nieskomplikowana, za to sporo w niej zwrotów akcji, a dialogi… tak, ta powiastka zdecydowanie stoi dialogami między Ezrą a Bosskiem. Zgrzyta mi jedynie to, jak niską wartość mają tu kredyty… Astronomiczne 500 kredytów za pokazanie komuś drogi? Aż ciężko w to uwierzyć. [05.08.2014]

Trylogia młodzieżowych powieści o Wielkiej Trójce (Ucieczka szmuglerów, Ruchomy cel oraz Miecz Jedi) występujących pod mianem W oczekiwaniu na Przebudzenie Mocy tak naprawdę z Przebudzeniem Mocy ma tyle wspólnego, co X-wing z Gwiazdą Śmierci, tym niemniej pozycje te czyta się całkiem przyjemnie. Są dobrze napisane, nie nudzą i pokazują coś nietypowego w historii Hana, Luke’a i Leii. Najlepszą z tej trójki jest historia o księżniczce, w wiarygodny sposób pokazująca trudy i poświęcenia członków Rebelii. Bardzo miły bonus: z książki dowiadujemy się, jak (kanonicznie) zdobyto słynny prom „Tydirium”. [04.09.2015]

Naprawdę chciałem pokochać tą książkę. Naprawdę. Ale mimo, że napisał ją John Jackson Miller znany ze prześwietnego Kenobiego (że nie wspomnę o komiksowych Rycerzach Starej Republiki), a do tego występuje tu w roli głównej moja ulubiona postać z Rebels, Hera Syndulla, jakoś nie mogę się oprzeć wrażeniu, że sporo elementów tej książki zgrzyta. Jest humor, jest fajna relacja Hera-Kanan, która niestety nie jest tak dobrze zarysowana w serialu, są ciekawe postaci – choćby hrabia Denetrius Vidian, czy wspomniana przy innej okazji Rae Sloane (jeszcze w randze kapitana) – ale fabuła mnie nie porwała. Potencjał był dużo większy. Ale to tylko moja opinia, warto też poczytać, co o książce myśli Cathia. [02.09.2014]

E. K. Johnston ewidentnie ma jakiś problem z marnowaniem potencjałów… Historia pierwszych senackich perypetii Padmé mogła być strzałem w dziesiątkę (rankingowo rzecz ujmując dziewiątkę) niczym Leia – Princess of Alderaan, tymczasem grzęźnie w zbyt przykrótkiej fabule, która nie ma żadnego głównego wątku i żadnego „złego”, i w której wątki poboczne poprowadzone są po macoszemu. Szkoda tym bardziej, że plusów jest mnóstwo: świetne postaci i perfekcyjnie ukazane relacje między nimi, kwestie polityczne, klimat i ukazanie odległej galaktyki przez pryzmat głównej bohaterki. Kto wie, co by było, gdyby książka nie była tak żałośnie króciutka… [05.03.2019]

Ta seria króciutkich książeczek dla dzieci (w Polsce ukazały się niestety tylko dwa z sześciu tomów), które można przeczytać dosłownie w godzinę, sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Są to proste historyjki, ale z zaskakująco nieirytującymi dziecięcymi bohaterami i równie zaskakująco sensowną fabułą. W odróżnieniu od chociażby Join the Resistance, przygody Milo i Liny Grafów są ciekawe, zabawne i mieszczą się w granicach wewnętrznej logiki Star Wars. I chociaż arcywróg rodzeństwa Grafów, kapitan Korda, daje się ciągle ogrywać dzieciarni, to nie wypada przy tym jak ostatni idiota. Plusem serii są też liczne biało-czarne ilustracje, ukazujące przeróżne sceny z książek. [26.02.2016 do 04.05.2017]

Stworzona na podstawie jednego z najgorszych odcinków Rebels w historii, tetralogia ta jest dowodem, że potencjał tli się nawet w czymś, co wydaje się zupełnie niegodne naszej uwagi. Historia o zmaganiach Zare’a Leonisa i Merei Spanjaf z Imperium jest fascynującą podróżą w świat imperialnych metod szkoleniowych, indoktrynacji, zbrodni i łupienia zasobów planetarnych, a do tego nadzwyczaj udanym dopełnieniem serialu. Seria może jest młodzieżowa, ale biorąc pod uwagę jej treść, jak najbardziej zasługuje na uwagę także ze strony dorosłych fanów. [21.10.2014 do 06.10.2015]

Momentami miałem ochotę rzucić w kąt słuchawki, w których leciała audiobookowa wersja tej powieści, tak bardzo mnie irytowały sceny z gatunku „Jak można być tak tępym, by tego nie zauważyć?!” Z drugiej jednak strony to niesamowicie wciągająca i niezwykle wiarygodna opowieść miłosna (tak, miłosna!) o Quinlanie Vosie i Asajj Ventress, pełna zwrotów akcji, elementów z gwiezdnowojennego półświatka, z nieco zaskakującym zakończeniem. Dość rzec, że po lekturze Mrocznego ucznia troszeczkę polubiłem tą ostatnią – a, wierzcie mi, to dotąd była to jedna z najbardziej nielubianych przeze mnie postaci w Star Wars. [07.07.2015]

Po wielce udanym Długu życia liczyłem na jeszcze lepsze zwieńczenie trylogii Aftermath… i nieco się przeliczyłem. Empire’s End należy się ogromny plus za znakomicie zobrazowaną bitwę o Jakku, dokładne nakreślenie przyczyn tak szybkiego upadku Imperium (wyjaśnia się kilka istotnych tajemnic) i fantastyczną gorzko-słodką końcówkę. Ale jest tu też sporo mielizn, nadmiernie rozciągniętych, a niekiedy wręcz niepotrzebnych wątków, szczególnie z udziałem łowców nagród, Niimy Hutt i polityków Nowej Republiki, których autor trochę przesadnie pokazuje z najgorszych stron. Za to wreszcie Imperialni zostali w miarę sensownie pokazani, chociaż po Rae Sloane, jak i po całym Empire’s End, spodziewałem się nieco więcej. [21.02.2017]

Alexander Freed ponownie pozwala spojrzeć nam w oblicze ludzi (i nieludzi) nawet nie z drugiego czy trzeciego, a jednego z ostatnich szeregów „tych dobrych”. Tytułowe wojny w jego wydaniu są brudne, krwawe i mało w nich Mocy. Niestety, nie robi tego do końca najlepiej. Akcja się dłuży i stosunkowo późno docieramy do właściwego tematu powieści. Poza tytułową bohaterką postacie poprowadzone są dość stereotypowo (choć są przy tym nieźle nakreślone), najbardziej jednak przeszkadza, że brakuje im czegoś, co spowoduje, że je polubimy – inaczej niż w serii X-Wing, szczególnie w wydaniu Aarona Allstona, z którą to Alphabet Squadron wiele łączy. Solidna robota, ale bez jakiegoś błysku. [11.06.2019]

Prequelowa opowieść o Chirrucie Îmwe i Bazie Malbusie pokazuje przede wszystkim ich podejście do imperialnej okupacji Jedhy oraz relację z Sawem Gerrerą. Książka znakomicie pogłębia rys psychologiczny tej dwójki charyzmatycznych postaci, poza jest napisana na naprawdę dobrym poziomie. Autorowi doskonale udało się oddać przekomarzanie się dwójki przyjaciół; jeśli szukacie humoru w stylu Łotra 1 w ich wykonaniu, to tutaj znajdziecie go w dużych dawkach. Powiedziałbym, że największym problemem Guardians of the Whills jest niczym niezaskakująca i stosunkowo prosta fabuła, chociaż mnie akurat ta swoista skromność przypadła do gustu. [02.05.2017]

Nowy kanon może jeszcze nie do końca okrzepł, ale jednego nie można mu odmówić – szerokich poszukiwań oryginalności. Choć powieść o „przygodach” Dartha Vadera i Imperatora Palpatine’a ściganych przez wrogów na wrogiej, a jakże, planecie brzmi kompletnie niedorzecznie, to jakimś cudem działa. I na dokładkę czyta się bardzo dobrze! Mimo, że jest oczywistym, że dwójki tytułowych Lordów Sithów nikt nie zabije, to są momenty w tej książce, gdzie gorąco kibicujemy Twi’lekom, by osiągnęli swój cel. Niewątpliwą zachętą do przeczytania tej pozycji powinna być postać ojca Hery, Chama Syndulli, przewijającego się przez seriale animowane, od The Clone Wars po Rebels.

Ta książeczka o przydługim tytule to pierwsza antologia nowego kanonu (która, wbrew „jedynce” w nazwie nigdy nie doczekała się kontynuacji), o mieszkańcach zamku Maz Kanaty i osady Niima, swego rodzaju współczesna wersja Opowieści z Pałacu Jabby i kantyny Mos Eisley – tyle, że krótka i skrojona pod nieco młodszego czytelnika. Mimo to jest fantastyczna i niesłychanie świeża. Każde z opowiadań ma jakiś mniej lub bardziej zaskakujący „twist”, a większość czyta się z wielką przyjemnością i wrażeniem, że świat nowego kanonu wcale nie jest mniej barwy od świata starego. [05.04.2016]

Książka zdecydowanie lepsza, niż pierwsza część. Jest w niej wiele dobrego: drużyna Norry Wexley (Sinjir Rath Velus absolutnie rządzi!), wielka admirał Rae Sloane, wątki polityczne, wreszcie sytuacja galaktyczna, której zaprezentowanie jest teraz, po premierze Epizodu VII, znacznie szersze i ciekawsze. To pierwsza książka Star Wars, gdzie czytamy o wydarzeniach naprawdę dużej skali. Pod względem fabuły, postaci, intryg i tego wszystkiego, co nazwę gwiezdnowojennością, Dług życia jest całkiem niezły, a momentami świetny. Niestety, poza nielicznymi wyjątkami, Imperialni wciąż są pokazani jak banda zapatrzonych w siebie, megalomańskich kretynów. [12.07.2016]

Jakoś tak dziwnie się składa, że obie książki związane z grami Battlefront są jedna pod drugą. Pierwsza z nich, ta nieco gorsza, znakomicie przybliża nam imperialny punkt widzenia Galaktycznej Wojny Domowej i jest znakomitym wstępem do kampanii fabularnej Battlefronta II. Świetnie rozpisani bohaterowie, czy raczej antybohaterowie – bo z jednej strony dostajemy twardogłowych Imperialnych, a z drugiej terrorystów – są bez dwóch zdań największą siłą Inferno Squad, natomiast największą wagą jest powszechny brak logiki. Moją pełną recenzję Inferno Squad znajdziecie pod tym linkiem. [19.07.2017]

Druga po Ostatnim Jedi adaptacja, która powstała już po nakręceniu filmu – i nosi podtytuł Expanded Edition – nie jest może tak dobra, jak pierwsza, ale swoje zadanie spełnia. Powieść rozwija film na wielu płaszczyznach, a najmocniej zyskują na tym postaci kobiece: L3-37 oraz Qi’ra. Nie ma już niedopowiedzeń, dowiadujemy się i tego, co działo się z L3 po przeniesieniu jej świadomości do komputera „Sokoła”, jak i tego, co dokładnie robiła Qi’ra przez te trzy brakujące lata. Poza tym książka oczywiście „przywraca” wszystkie wycięte sceny i solidnie rozwija drugoplanowych bohaterów. [04.09.2018]

Edycja rozszerzona zobowiązuje, nawet w przypadku adaptacji książkowej filmu, który w żadnej mierze mnie nie zachwycił (delikatnie mówiąc). Rae Carson tłumaczy to, co domaga się wytłumaczenia – a jest tego wiele! – dodatkowe sceny poszerzają naszą perspektywę na Epizod IX, pewne kwestie zostają uwypuklone. Ba, film po lekturze zyskuje znacznie więcej sensu i bardziej się zacieśnia z resztą uniwersum, tak stricte filmowego, jak i szerszego, książkowo-serialowo-komiksowego. Pod tym względem przybycie floty Lando, choć jest krótką scenką, cieszy jak mało co. [17.03.2020]

Słuchowisko radiowe z prawdziwego zdarzenia? Poproszę o więcej! Wprawdzie ta konkretna publikacja nie jest bez wad, ale realizacja od strony technicznej jest mistrzowska… za wyjątkiem tego nieszczęsnego głosu Dooku, któremu za grosz do charakterystycznego głosu Christophera Lee. Słuchowisko zbudowane jest na bazie kilkunastu osobnych historii, które same w sobie są w porządku, natomiast najciekawsza jest spinająca to opowieść z Asajj Ventress w roli głównej. Szkoda tylko, że Dooku: Jedi Lost w mizerny sposób – by nie powiedzieć wręcz: wcale – nie odpowiada na pytanie, na które wszyscy chyba chcemy znać odpowiedź: czemu Dooku przeszedł na Ciemną Stronę. Ale może to będzie temat kolejnego słuchowiska? Kto wie. [30.04.2019]

Zaskakująco zabawna i ładnie napisana nowela dla nieco starszych dzieci – a wszystko za sprawą wplecenia w historię „Sokoła Millennium” jedynego w swoim rodzaju pirata, Hondo Ohnaki. Kto polubił tę postać w The Clone Wars czy Rebels, ten zapewne pokocha Pirate’s Price; powieść perfekcyjnie oddaje charakter podstarzałego Weequaya i ładuje go w masę przepełnionych humorem i zwrotami akcji przygód. Całość jest spięta klamrą spotkania z Bazine Natal, które rozgrywa się, co ciekawe, po wydarzeniach z Ostatniego Jedi. [09.01.2019]

Kolejny doskonały przykład tego, że twórcy nowej gwiezdnowojennej literatury lubią odchodzić od zwyczajowych schematów i podejmują ryzyko. Tym ryzykiem jest znakomita, choć rozpoczynająca się nieco ociężale, powieść wojenna o zwykłych, szeregowych żołnierzach Rebelii. Jej bohaterami są wyłącznie nowe, pełne wątpliwości postacie, zmagające się z bitwami, których w filmach nie znajdziemy (z wyjątkiem tej o Hoth). Jest to krwawa, mocna książka, po części demitologizująca „bojowników o wolność waszą i naszą”, po części urealniająca odległą galaktykę. [03.11.2015]

W tej książce podobało mi się wszystko, z wyjątkiem… głównego wątku i antagonisty. Myślę, że największym plusem Ostatniego strzału jest sposób zaprezentowania Hana i Lando, ich osobistych problemów w erze Nowej Republiki, w której nie do końca potrafią się odnaleźć. To świeże, jakże inne od Legend podejście, które zaowocowało świetnymi scenami i faktyczną przemianą tej dwójki – a tego się nie spodziewałem. Nie mogę też nie wspomnieć o gigantycznej dawce humoru, jaką zapewnia powieść w postaci dialogów i bohaterów (Ewok-haker przebija wszystko, ale mamy też np. epizodyczną rólkę niestereotypowego Gunganina). Gdyby tylko główny wątek nie był tak nudny i zwyczajnie nieciekawy, myślę, że Ostatni strzał spokojnie mogłoby zawędrować na wyższe miejsce tej listy. [17.04.2018]

Gdy mowa o Star Wars, nigdy, przenigdy nie sugerujcie się faktem, że na książce napisane jest, że to niby pozycja przeznaczona dla młodzieży. Rebel Rising to jedna z najbardziej dołujących i smutnych powieści nowego kanonu – opowieść o tym, jak bardzo życie dało w kość Jyn Erso (śledzimy jej losy od tragedii na Lah’mu aż po dotarcie na Yavin IV). Co jest zarazem zaletą, jak i wadą książki. Cierpimy wraz z Jyn i zarazem buntujemy się, że tak musi być, szczególnie, że znamy jej ostateczny, tragiczny los. Książka mocna, świetnie pokazuje Saw Gerrerę i ciemne strony Rebelii, chociaż nie da się ukryć, że fabularnie rzadko czymkolwiek zaskakuje i bez trudu będziemy w stanie przewidzieć każdy kolejny zwrot akcji. [02.05.2017]

Zdziwieni wysoką pozycją tej liczącej zaledwie cztery opowiadania antologii? Uwierzcie mi – ja też! Canto Bight jest cudownie oderwane od reszty uniwersum, ani postacie, ani zdarzenia w nich występujące nie mają absolutnie żadnego znaczenia – a jednak jestem książką kompletnie oczarowany. To była momentami głupkowata, ale niesamowicie pozytywnie nastrajająca jazda bez trzymanki. Z wyjątkiem odrobinę gorszej historii o znawczyni wina, opowiadania są fantastycznie zakręcone, pełne optymizmu mimo ukazania w nich planety fałszywego blichtru, oszust i pozerstwa, i przede wszystkim wywołały u mnie bardzo szeroki uśmiech na twarzy. To jest zdecydowanie najbardziej pozytywna i zabawna z książek nowego kanonu. Książka jeszcze nie ukazała się w Polsce. [05.12.2017]

Nie ukrywam, dzięki tej książce całkowicie zakochałem się w Batuu. Powieść jest potwornie naiwna, zakłada niemożebną głupotę Najwyższego Porządku, ale poza tym jest perfekcyjna… dla takiego fana, jak ja, który lubi czytać o zwykłym życiu zwykłych obywateli, najpospolitszych ludziach tudzież innych bardziej egzotycznych istotach galaktyki, a także dalekich od ideału postaciach walczących dla „tych dobrych”. Black Spire to jedna z tych nielicznych książek, które uważam za świetne, mimo że obiektywnie rzecz ujmując mają sporo wad i w żadnym wypadku nie są przeznaczone dla każdego miłośnika odległej galaktyki. [29.08.2019]

Nie spodziewałem się po tej młodzieżowej książce nie wiadomo czego i w rezultacie bardzo przyjemnie się zaskoczyłem (podobnie jak w przypadku Canto Bight). Wbrew pozorom, powieść nie skupia się na romansie Hana i Qi’ry, lecz przygodzie, która zmusiła ich pierwszy raz do współpracy. Wielka ucieczka jest wspaniałym preludium do pierwszych scen z filmu – mówi o tej parze osiemnastolatków (i Korelii) wszystko, czego nam z braku czasu Solo nie dopowiedział. Do tego znacznie pogłębia postać Qi’ry; po lekturze patrzę na nią z większą sympatią i lepiej rozumiem jej finałową decyzję. Fabuła też jest przyjemna, szybka i przygodowa, chociaż może troszkę zbyt oczywista i naiwna. [25.5.2018]

W odróżnieniu od dwóch poprzednich – przynajmniej w kontekście tego zestawienia – retellingów, ten jest stuprocentowo poważny, możliwe jak najbardziej kanoniczny, in-universowy i zaskakująco oryginalny. Autorka, fanka Expanded Universe od dziecka, podzieliła Epizod IV na trzy części, każdą opowiedzianą z punktu widzenia jednego z głównych bohaterów. Wprawdzie przez to nie oglądamy historii Luke’a aż do momentu jego pojawienia się w kantynie (!), w zamian dostajemy jednak mnóstwo dodatkowych scen, których nie było w filmie – szczególnie wiele z udziałem księżniczki Lei. Efekt końcowy czyta się wspaniale, chociaż nie ukrywam, że momentami język jest nieco zbyt prosty, a przemyślenia postaci troszkę zbyt banalne. [22.09.2015]

Przy okazji adaptacji Łotra 1 napisałem (kilka pozycji niżej), że chciałbym dostać więcej adaptacji w tym stylu – i taką właśnie dostałem. Jason Fry wykonał znakomitą robotę na podstawie scenariusza i potem skończonego filmu (tak, to jest duży plus wynikający z premiery książki kilka miesięcy po filmie). W powieści pełno jest scen, które zostały ostatecznie wycięte, a z których część można obejrzeć na wydaniu Blu-ray, co więcej autor dodał sporo od siebie – w tym pierwszą, poruszającą scenę z Lukiem, który w śnie wyobraża sobie swoje życie, gdyby dekady wcześniej nie poszedł za głosem Bena Kenobiego. Dzięki adaptacji mamy też fascynujący wgląd w myśli wielu postaci, w tym Huxa i Snoke’a. [06.03.2018]

Trzecia książka błyskotliwej Claudii Gray i trzeci wielki sukces – choć nie aż tak wielki, jak dwie poprzednie pozycje. Powieść znakomicie ukazuje rozterki nastoletniej Lei, a także to, jak zaangażowała się w rebelię przeciwko Imperium. Szczególnie spodobał mi się fakt, że księżniczka zrobiła to na przekór swoim rodzicom; taka rebelia przeciwko rebeliantom. Swoje pięć minut chwały dostają dwie inne bohaterki: królowa Breha Organa, dotąd zupełnie nieobecna w Star Wars, a także Amilyn Holdo, niesamowicie oryginalna przyszła wice admirał Ruchu Oporu z Ostatniego Jedi. A czemu „tylko” dziewiątka? Ze względu na niepotrzebny i ślamazarnie poprowadzony wątek romansowy oraz nieco karykaturalne ukazanie Imperium. [01.09.2017]

Najlepsza z pozycji wydanych w ramach serii W oczekiwaniu na Przebudzenie Mocy. O jej zaletach często i gęsto rozpisywała się nasza Taraissu, a ja dodam od siebie, że to kawał dobrych, gwiezdnowojennych opowieści. Każda z trójki postaci, Rey, Finn i Poe, zyskuje dodatkową warstwę, pozwalającą na łatwiejsze zrozumienie wszystkiego, co robią potem w czasie Przebudzenia Mocy – w szczególności tyczy się to naszego czarnoskórego szturmowca i jego decyzji o dezercji. Poza tym żadna inna książka tak dobrze nie tłumaczy, czemu Rey zna się na mechanice i pilotowaniu statków. Zaręczam, że oglądanie filmu po przeczytaniu tej mini antologii jest o wiele, wiele przyjemniejsze. [18.12.2015]

Powrót Zahna do właściwej formy po wpadce z Sojuszami, czyli kolejna świetna – choć nie tak, jak pierwsza – powieść o Thrawnie. Intryga, którą rozplątuje detektyw/wielki admirał Thrawn jest pierwszorzędna, wątek z Gryskami zyskuje nieco głębi, dostajemy też niezłą historię z Chissami i Eli Vanto w rolach głównych. Na pochwałę zasługuje również udany powrót do imperialnych wewnętrznych niesnasek, które w pierwszej części trylogii były jednym z najlepszych elementów fabuły – tym bardziej, że dzięki nim poznajemy m.in. innego wielkiego admirała. Szkoda tylko, że Zahn w pewnym momencie przesadził z geniuszem Thrawna, rozbuchując go do nieco absurdalnych rozmiarów. [23.07.2019]

Nasze trzy swexowe recenzje tej książki były tak skrajne, że aż zdumiewające w swej skrajności. Ja jednak stoję zdecydowanie bliżej pozycji Caedusa, ale przede wszystkim Cathii i jej opinii, że to jedna z lepszych powieści nowego kanonu. Co za tym stoi? Oprócz znakomicie rozpisanej postaci wielkiego moffa, także niezwykły talent Jamesa Luceno do ukazywania politycznych aspektów odległej galaktyki i wiązania ze sobą różnych pozornie niezwiązanych elementów. Tarkin jest niewiele gorszy od wcześniejszych, znakomitych dzieł tego pisarza, jak Labirynt zła czy Maska kłamstw, choć oczywiście nie jest to poziom jego magnum opus, Dartha Plagueisa. [04.11.2014]

Gdy tylko usłyszałem, kto otrzymał zadanie napisania adaptacji książkowej Łotra 1, wiedziałem, że film będzie – tak, jak zapowiadano – brutalniejszy i bardziej wojenny, niż przygodowy. Co więcej, wiedziałem też, że Alexander Freed napisze ją dobrze. Nie spodziewałem się jednak, że zrobi to aż tak dobrze! Ta książka to adaptacja-marzenie, dokładnie to, czym powinna być adaptacja. Wyjaśnia niejasności, dodaje sporo nowych scen, ale przede wszystkim wchodzi w głowy postaci do tego stopnia, że nie ma żadnych wątpliwości, co do ich motywacji, zachowania i czynów. Więcej takich adaptacji, poproszę! [16.12.2016]

Nawet nie miałem pojęcia, jak bardzo potrzebowałem tej książki, dopóki nie zacząłem jej czytać. Jak to ktoś słusznie zauważył, to taki „zjazd rodzinny” – powieść łącząca niedokończone wątki i postaci z paru innych dzieł (w tym „Więzów krwi”, „Battlefronta II”, serii „Poe Dameron” i trylogii „Koniec i początek”), i pokazująca zarazem wydarzenia pierwszych dni i tygodni po ucieczce z Crait. To książka pełna nawiązań, idealna dla fana nowego kanonu (jest nawet Bracca z „Jedi: Upadły Zakon”!), a przy tym bardzo solidna pozycja sama w sobie, skupiająca się w szczególności na Ruchu Oporu, Lei i Poe Dameronie, który mierzy się z konsekwencją swojego buntu przeciwko Holdo. [05.11.2019]

Kolejna znakomita książka Luceno, która jest swego rodzaju wstępem do filmu. To dzięki niej – dopiero dzięki niej, wstyd się przyznać – wpadłem w pełen „hype” na Łotra 1. Nie ma w tym przypadku najmniejszej wątpliwości, ponieważ to powieść świetnie napisana, która nie mogłaby nam lepiej przybliżyć postaci Galena i Lyry Erso oraz Orsona Krennica. W odróżnieniu od wielu, by nie rzec: wszystkich, książek Star Wars, jest tu bardzo niewiele akcji utożsamianej zwyczajowo z odległa galaktyką; mało bitew, mało walk, za to mnóstwo dialogów, nieco polityki, sporo intryg, a nawet wątków szpiegowskich. Całość sprawia wprost fantastyczne wrażenie i jest doskonałym, choć może nieszczególnie istotnym, dodatkiem do Łotra 1. [15.11.2016]

Claudia Gray kolejny raz potwierdza, że jest królową gwiezdnowojennych powieści nowego kanonu. Relacja Qui-Gona i Obi-Wana, która stanowi główną oś fabuły, pokazana jest w niezwykle przemyślany i realistyczny sposób, perfekcyjnie oddając charaktery tych dwóch kompletnie różnych Jedi. Ale to tylko część majstersztyku, w którym znajdziemy mnóstwo wiarygodnych i szalenie interesujących postaci (jak np. mówiący nieco zbyt potocznym językiem pierwszy uczeń Dooku, czy wychowany przez droidy protokolarne złodziej kryształów), nagłe zwroty akcji i pięknie opisaną erę dekadencji Republiki i jednego z jej pomniejszych, bardziej nietypowych światów. [17.04.2019]

Przyznam, że nie spodziewałem się po tej książce wielkich rzeczy i nie sądziłem, że Timothy Zahn da radę kolejny raz przywołać „magię Thrawna”. Ależ grubo się pomyliłem! Wprawdzie fabuła jest podejrzanie podobna do Thrawna z 2017 roku (Thrawn robi coś błyskotliwego, ale politycznie głupiego, mimo to dostaje awans – i tak parę razy, po drodze buduje się zaś główny wątek), ale to nie przeszkadza, bo każdy wątek z osobna działa. Thrawn znowu jest Sherlockiem, znowu zagadki są fascynujące, a rozwiązania zaskakujące (co robi wrażenie w czwartej już książce z jego udziałem), jednak książka nie byłaby nawet w połowie tak dobra, gdyby nie trzy towarzyszące mu kobiety, swego rodzaju nowe wcielenia Pellaeona i Eli Vanto, znakomicie napisane Ar’alani, Thalias i Che’ri. [01.09.2020]

Moją pełną recenzję Thrawna znajdziecie pod tym linkiem. A w skrócie? Moje oczekiwania wobec tej książki, jak i pewnie oczekiwania większości fanów, były ogromne. I Timothy Zahn całkowicie jest spełnił. Thrawn to świetna powieść, z niezwykle intrygującą historią, dobrze rozpisanymi intrygami polityczno-militarnymi oraz znakomitymi postaciami z perfekcyjnie ukazanym Thrawnem na czele, ale też równie dobrze rozpisanymi Eli Vanto (jego adiutantem), a także Arihndą Pryce. Podobnie jak opisany na następnym miejscu Katalizator, nie jest to książka o wielkich wydarzeniach, z wielkimi bitwami i wylewającą się zewsząd epickością, ale nie zmienia to faktu, że Thrawn jest jedną z najlepszych pozycji nowego kanonu. [11.04.2017]

Księżniczka Leia, intrygi polityczne Galaktycznego Senatu i spiski antyrepublikańskie – tym są właśnie Więzy krwi, pozycja druga w moim osobistym rankingu nowego kanonu. Powieść Claudii Gray, jak wspomniany Tarkin czy Thrawn, jest najlepszym dowodem na to, że da się stworzyć gwiezdnowojenne dzieło z idealną mieszanką polityki, akcji i przygody. Co więcej, Więzy krwi, jako książka umiejscowiona na sześć lat przed wydarzeniami Epizodu VII, stanowi bardzo ciekawy doń wstęp, ukazując zarówno zadziwiająco realistyczną dekadencję Nowej Republiki, jak i początki ujawniania się sił związanych z Najwyższym Porządkiem. [03.05.2016]

The best of the best to powieść niby młodzieżowa (główni bohaterowie są młodzi i osią historii jest ich miłość do siebie, ergo: młodzieżowa), jednak w rzeczywistości porusza wszelkie możliwe „dorosłe” tematy i jest przy tym absolutnie znakomita. W perfekcyjny sposób przybliża nam funkcjonowanie Imperium na poziomie osobistych doświadczeń służących mu oficerów; postacie są tak skonstruowane, że ani na moment nie wątpimy w ich motywacje i sens rozumowania, nawet, gdy muszą przed sobą usprawiedliwiać imperialne zbrodnie, ze zniszczeniem Alderaana na czele. Poza tym, Utracone gwiazdy to świetna historia, może pod pewnymi względami oklepana, ale zrealizowana w błyskotliwy, wspaniały sposób. To bez dwóch zdań najlepsze, co powstało w ramach nowego kanonu, nie licząc filmów, Przebudzenia Mocy i Łotra 1. [04.09.2015]

Podsumowanie

Jak sami widzicie, na mojej liście niepodzielnie rządzi i dzieli jedna osoba: niezrównana Claudia Gray. Trzy powieści w pierszej czwórce, a czwarta niedaleko za nimi? Nie licząc Matthew Stovera, który był moim zdaniem niedościgniętym mistrzem Expanded Universe, żadnego innego pisarza gwiezdnowojennego nie cenię bardziej, niż ją. Jak już wspominałem, ogólny bilans nowej gwiezdnowojennej literatury jest niezwykle korzystny; jeśli przypatrzycie się moim ocenom, to zauważycie, że wśród wszystkich wyżej wymienionych pozycji są tylko dwie z jednoznacznie negatywnymi ocenami (czyli 3/10) i kilka ze średnimi (od 5 do 6/10) – resztę książek mogę określić albo mianem dobrych albo bardzo dobrych. Rzecz jasna, oceny te są skrajnie subiektywne i wiem chociażby po opiniach w naszej redakcji, że niektóre z wyżej wymienionych powieści przyjęto chłodno; część, jak Koniec i początek czy Tarkin, wręcz lodowato. U mnie chłodu, jak wyraźnie widać, raczej nie znajdziecie.

A jak wyglądałby Wasz ranking przeczytanych książek? Podzielcie się w komentarzach swoimi rankingami, nawet jeśli zawierają tylko parę pozycji.